Brytyjski dokument z 2004 roku to zapis fascynującej historii całunu i równie ciekawych zmagań badaczy próbujących rozwikłać jego tajemnicę. Filmowcy uporządkowali dostępną wiedzę. Nie dają gotowych odpowiedzi. Zostawiają widza z kilkoma frapującymi hipotezami.
Całun, przechowywany w Turynie od ponad 400 lat, mierzący 4,36 metra długości i trochę ponad metr szerokości, wykonany jest z lnu wysokiej jakości. Jego dzieje przed XVI wiekiem są praktycznie nieznane. Wiadomo, że do Włoch przywieziono go w 1578 roku z Francji. Pokaz na turyńskim placu urządził książę Emanuel Filiberto.
Publiczność zareagowała entuzjastycznie – ludzie rzucali różańce, grzmiały armaty. Potem płótno było wystawiane wielokrotnie. Za każdym razem narażano je na działanie światła słonecznego i powietrza, dotykały go setki ludzi. Z czasem włókna zaczęły się utleniać, a materiał ciemnieć. Wizerunek stawał się coraz mniej widoczny.
W 1998 roku całun umieszczono w supernowoczesnej, szczelnie zamkniętej skrzyni z aluminium i szkła, w której zamiast powietrza wtłoczono obojętny chemicznie argon. Relikwii strzegą papieskie pieczęcie, a Kościół dba, by zachowała się dla kolejnych pokoleń. Udowodnienie jej autentyczności nie jest dla hierarchów sprawą najważniejszą.
W latach 80. XX wieku zezwolili na pobranie próbki materiału i oszacowanie jej wieku za pomocą węgla C-14. Wynik wskazał, że płótno pochodzi z lat 1260 – 1390. Informacja o datowaniu obiegła świat, a całun uznano za fałszerstwo. Dziś wielu badaczy uważa, że źle pobrano próbkę, i postuluje powtórzenie eksperymentu. Naukowców ciekawi też, w jaki sposób powstał wizerunek na płótnie. Wykorzystując zdjęcia w nadfiolecie, podczerwieni oraz promieniowanie rentgenowskie, odrzucili hipotezę, że został namalowany.