W filmie Bożeny Garus-Hockuby wspomina, że jego pierwszy kontakt z Polską miał miejsce, gdy był dziesięciolatkiem. Wtedy z rodzinnego księgozbioru (liczącego 20 tys. pozycji) wyciągnął przypadkowo biografię Marii Skłodowskiej-Curie. Działo się to w Kaszmirze, bo właśnie stamtąd pochodzi Raina.
W domu wpajano mu, że najważniejsze wartości w życiu to honor, moralność i odwaga. Ojciec, wysoki urzędnik w Kaszmirze, późniejszy pracownik w ONZ, chciał, żeby syn robił karierę polityczną w Indiach i został członkiem tamtejszego parlamentu. – Ale ja takich ambicji nie miałem. Chciałem być naukowcem – wyjaśnia Raina.
Podjął studia w Oxfordzie i za namową przyjaciółki przyjechał do Polski, by badać tutejsze archiwa i pisać doktorat. Był początek lat 60. Zamieszkał w małym pokoiku warszawskiego akademika, w którym nie było miejsca na siedem walizek z ubraniami, które przywiózł ze sobą, przyzwyczajony, że do każdego posiłku obowiązuje inny strój.
W Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego pisał przez kilka lat pracę doktorską dotyczącą paktu Ribbentrop-Mołotow. Nie był to ulubiony temat peerelowskich władz. Raina nie stronił też od życia towarzyskiego – chętnie bywał w Hybrydach i kawiarni U Literatów, do której zachodzili tak znani pisarze, jak Jarosław Iwaszkiewicz, Paweł Jasienica czy Ireneusz Iredyński. Zaczął tłumaczyć wiersze polskich poetów, m.in. Tadeusza Różewicza, dla hinduskiego pisma. – Upowszechniałem kulturę polską, ile mogłem – wspomina.
Ale twierdzi, że Polskę tak naprawdę poznał dzięki kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu, który już w czasie pierwszego spotkania, zamiast oczekiwanych 15 minut, poświęcił mu cztery godziny. I nawet zaproponował wspólny posiłek. – Wyobraź sobie, król Polski proponuje ci kolację – do dziś zdumiewa się Raina. Wtedy zaczęło się nim interesować SB. W 1969 roku przy pomocy pracowników Radia Wolna Europa wydał książkę „Władysław Gomułka – życiorys polityczny”, którą bezpieka określiła paszkwilem.