Powstały dwa miliardy lat temu na głębokości stu kilometrów pod powierzchnią Ziemi. Choć są najtwardszymi kryształami stworzonymi przez przyrodę, sprawiają wrażenie kruchych i delikatnych. Niemieccy dokumentaliści pokazują, że każdy z najcenniejszych okazów ma nie tylko nazwę, ale i bogatą historię.
Znaleziony w Kongo pod koniec ubiegłego wieku De Beers Millennium Star ma po oczyszczeniu 203 karaty i jest największym czystym diamentem na świecie (przed oszlifowaniem ważył... 777 karatów). Simon, 26-karatowy brylant, ma kształt gruszki. W 1907 roku kupiono go w prezencie dla Geraldine Rockefeller Dodge, gdy wychodziła za mąż. Widzowie zobaczą też Zielony Drezdeński, największy i najsłynniejszy w tym kolorze diament świata zdobiący od 250 lat szpilkę do kapelusza należącą do królów Saksonii.
Wbrew obiegowym opiniom, diamenty są nie tylko przeźroczyste, ale także niebieskie, różowe, żółte, zielone, fioletowe, brązowe, pomarańczowe. – Wiązania między atomami węgla wewnątrz diamentu są najsilniejsze w świecie – wyjaśnia geolog. – Podobnie jak bursztyn, w którym może być zatopiony owad, diament może zawierać fragmenty otaczających go minerałów. Są to tak zwane inkluzje.
Żółty kolor nadaje diamentom domieszka azotu, niebieski – cząstki boru. Nie wiadomo natomiast, dlaczego niektóre z nich są różowe. Te najrzadsze okazy odnajduje się tylko w Argyle w Australii – największej kopalni diamentów na świecie. Od 20 lat Argyle dostarcza jedną trzecią światowej produkcji – od 35 do 40 milionów karatów rocznie (tj. około pięciu milionów sztuk). Maszyny pracują tam przez okrągłą dobę, zgniatając i przesiewając kamienie. Właściciele twierdzą, że 80 procent pracowników nigdy nie widziało w pracy diamentów.
O jakości późniejszych klejnotów i ich cenie decydują waga, czystość, kolor oraz szlif. Podstawowa technika szlifierska nie zmieniła się od XVI wieku i jej tajemnic wciąż strzegą rodzinne firmy wywodzące się z Antwerpii i Amsterdamu, choć w większości rezydujące w Nowym Jorku przy 47. ulicy.