Na przełomie wieków wydawało się, że boom Internetu i telefonii komórkowej oferujących nowe formy rozrywki osłabi znaczenie telewizji. Ale poświęcamy jej coraz więcej czasu. W zeszłym roku Polacy oglądali programy przeciętnie przez 3 godziny i 42 minuty (TNS OBOP), o pół godziny dłużej niż pięć lat wcześniej. Jednak gwałtownie zmienia się sposób, w jaki korzystamy z telewizji; rewolucja dotyczy przede wszystkim młodych.
– Dla nastolatków telewizor stał się tym, czym było radio dla poprzednich generacji, to medium tła. Nie pochłania całej ich uwagi, siadają przed nim właściwie tylko podczas posiłków. Wszystko, co interesuje ich w telewizji, mogą zobaczyć na ekranie komputera – wyjaśnia Mirosław Filiciak, medioznawca, współautor raportu „Młodzi i media" oraz współredaktor ukazującej się właśnie w wydawnictwie Scholar pracy „Zmierzch telewizji".
W przeciwieństwie do rodziców czy dziadków oglądających telewizję w sposób bierny, czekających, aż o określonej porze zacznie się serial czy dokument, młodzi sami pozyskują programy. Znajdują je w Internecie, w serwisach takich jak YouTube czy Vimeo, na stronach stacji telewizyjnych umożliwiających tzw. streaming programów, kupują je w systemie vod (wideo na życzenie) albo ściągają nielegalnie i rozpowszechniają poprzez sieci peer2peer umożliwiające wymienianie się plikami.
Na świecie, gdzie stacje telewizyjne uruchomiły już specjalne serwisy, jak Hulu (NBC i Fox) czy iPlayer (BBC), można ku-pować programy telewizyjne. Sprzedaje je także iTunes, co pozwala oglądać TV na iPodach i iPhone'ach. – Telewizje zaczynają przypominać hollywoodzkie studia filmowe. Sprzedają produkcje na wiele nośników i platform – zauważa Filiciak. – A ponieważ oferują więcej swobody twórczej niż unikający ryzyka przemysł filmowy, przyciągają wspaniałych reżyserów i aktorów.
[srodtytul]Serialowa rewolucja [/srodtytul]