Pomysł narodził się w 1956 roku w tygodniku „Film". Kaczki miało przyznawać jury redakcyjne wspomagane przez plebiscyt publiczności. Ale czytelnicy przysłali tak wiele głosów, że dziennikarze postanowili oddać los Kaczek całkowicie w ich ręce. I tak już zostało.
W pierwszym roku za najlepszy film polski uznano „Sprawę pilota Maresza" Leonarda Buczkowskiego, a zagraniczny – „Ostatni most" Helmuta Kautnera. Potem Kaczki przechodziły różne koleje. Przybywało im kategorii, ale też czasem – jak choćby w latach stanu wojennego – znikały na kilka lat.
Raz odbywały się kameralnie, to znów z wielką galą. Od 1992 r. rozmach imprezy rośnie. Zwiększa się liczba kategorii nagród i pompa, z jaką są wręczane. W ostatniej dekadzie gala Złotych Kaczek odbywała się w m.in. w muzeum Porczyńskich, teatrach Polskim i Dramatycznym, hotelu Sheraton i Sali Kongresowej. Pojawiły się czerwone dywany, gwiazdy pozujące fotoreporterom w sukniach bez pleców i telewizyjne transmisje na żywo.
Ale nagroda pozostała ta sama. Złote Kaczki przyznają czytelnicy miesięcznika „Film" – ludzie zainteresowani X Muzą. Dlatego wśród nagrodzonych bywają twórcy wybitni i często elitarni oraz filmy niekomercyjne, typowo artystyczne. Odbierali Złote Kaczki Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Zanussi, Krystyna Janda, Maja Komorowska oraz Krzysztof Majchrzak (na zdjęciu). I tak jest do dziś. W ubiegłym roku czytelnicy tygodnika „Film" obdarowali Złotymi Kaczkami „Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego, aktorów Agatę Buzek i Mariana Dziędziela, scenarzystę Andrzeja Barta i operatora Marcina Koszałkę.
W tym roku oprócz nagród przyznawanych w tradycyjnych kategoriach czytelnicy wybiorą też najlepszy polski film o miłości oraz najlepszą kochankę i kochanka rodzimego kina.