W latach 90. do Polski przyjechała wspólnota amiszów. Chcieli założyć zbór, ale po problemach, m.in. z uzyskaniem prawa stałego pobytu, wrócili za ocean. Zostali tylko Anita i Martin Jacobowie. Zamieszkali w Cięciwie – małej wiosce pod Mińskiem Mazowieckim. Żyją zgodnie z nakazami swojej wiary: prosto, bez cywilizacyjnych udogodnień. Martin zajmuje się stolarką, uprawia warzywa. Anita wychowuje i uczy piątkę ich dzieci. Kiedy dokumentaliści realizowali film w 2006 roku, kobieta spodziewała się szóstego dziecka.
Knopp i Pyrek pokazali codzienność bohaterów: wspólne posiłki w przestronnej kuchni, która jest jednocześnie salą lekcyjną i miejscem modlitwy, zbieranie warzyw na przydomowej działce.
Ten film jakby mimochodem układa się w opowieść o wyobcowaniu. Jacobowie wzbudzają ciekawość ludzi. – Myśleli, że jestem Żydem – mówi Martin, który nosi ciemną gęstą brodę i spodnie na szelkach. – A moją żonę uważali za zakonnicę. Nie mogli tylko pojąć, jakim cudem mamy dzieci.
Amisze od pokoleń egzystują w zamkniętych wspólnotach. Nie posyłają dzieci do szkół, tylko uczą je w zborze. Nie korzystają z radia, telewizji, Internetu. – Telewizja jest zła – mówi Martin, który uważa, że najlepiej wiedzę o świecie przekażą dzieciom rodzice.
Początkowo Jacobowie nie mieli także prądu. Nie był to jednak ich wybór. Po prostu brakowało im pieniędzy na doprowadzenie do domu linii energetycznej.