Współgospodarzem błękitnego domu był Diego Rivera, nauczyciel Fridy, jej kochanek i mąż w jednej osobie. Kahlo, gdy miała 18 przeżyła bardzo poważny wypadek, po którym z pogruchotanym kręgosłupem trzy miesiące leżała unieruchomiona w szpitalu. Właśnie wtedy zaczęła tworzyć swoje pierwsze obrazy.
Jej rodzicom nie podobało się, że zakochała się w Diego, bo był komunistą. Mimo to pobrali się 21 sierpnia 1929 roku. On był już wtedy twórcą legendarnych fresków w San Francisco, Detroit. Znał Europę z długich podróży. Zamieszkali razem w replice rodzinnego błękitnego domu. Składał się z dwóch niezależnych budynków, tak by każde z nich mogło wieść swoje oddzielne życie. Diego był kolekcjonerem kobiet, a na liście jego kochanek figurowała nawet siostra Fridy. Frida przebaczała mu zdrady, wierząc, że ich uczucie przetrwa wszystkie burze. On był mniej tolerancyjny - nie przeszkadzały mu romanse ukochanej z kobietami, za to z mężczyznami – bardzo.
Tworzyli ekstrawagancką, wyrazistą parę, a w ich domu znajdowali schronienie nie tylko artyści, ale także intelektualiści, poeci i szpiedzy. I nic dziwnego były lata 30. XX wieku – czas przejmowania władzy przez reżimy totalitarne w Europie. W 1937 roku pomieszkiwał u nich Lew Trocki, rewolucjonista na wygnaniu razem z żoną Natalią, a także Andre Breton, surrealistyczny poeta - obaj opowiadający się za tym, że sztuka może doprowadzić do rewolucji obyczajowej i społecznej.
Z Trockim Frida miała romans i nawet podarowała mu swój autoportret.
Zaprzyjaźniła się z życiową partnerką Bretona - Jacqueline.