Wielokrotnie typowany był jako pewny kandydat do literackiej Nagrody Nobla, ale dotąd jej nie otrzymał.
- Nie podoba mi się kiedy ktoś nazywa mnie pisarzem amerykańsko-żydowskim – deklaruje w filmie Roth. - Nie piszę po hebrajsku tylko po angielsku. Akcja prawie wszystkich moich książek dzieje się właśnie tu. Jestem Amerykaninem. Dla miłośników książek tego pisarza, film będzie z pewnością nie lada gratką.
Przez blisko godzinę Roth snuje rozważania o życiu, ale przede wszystkim swojej pisarskiej drodze – począwszy od pierwszego opowiadania wydrukowanego w „New Yorkerze" w 1958 roku, które zaowocowało falą niespodziewanej autora krytyki, poprzez słynny „Kompleks Portnoya", a skończywszy na swoich ostatnich próbach literackich tworzonych w 2011 roku, kiedy powstawał film.
Niemal od razu po debiucie Rotha obwołano antysemitą i był to stygmat – jak twierdzi pisarz – towarzyszący mu przez całe zawodowe życie.
„Kompleks Portnoya" uznany za powieść skandalizującą objęty został też w wielu krajach zakazem dystrybucji, co jak łatwo się domyślić – tylko powiększało liczbę czytelników chętnych się z nim zapoznać. W ciągu miesiąca sprzedano 350 tysięcy egzemplarzy książki, a to z kolei sprawiło, że Roth mógł wreszcie kupić sobie dom, samochód i wyjechać w podróż dookoła świata. Sytuacja ta miała jednak i niezbyt miłe aspekty.