Dziesięć 45-minutowych odcinków to odrębne historie – zagadki, które rozwiązuje za każdym razem ta sama ekipa złożona z prokuratora Kazimierza Procha (Jacek Koman) i komisarza – Witolda Kielaka (Wojciech Zieliński), którym specjalistyczną pomocą służy patolog Ewa Sidlecka (Magdalena Cielecka). Zaletą scenariusza, który napisali Zygmunt i Wojciech Miłoszewscy, jest umiejętne dozowanie emocji, czyli jego konstrukcja z dość nieoczekiwanymi zwrotami wydarzeń.
Nie będę przedstawiać treści poszczególnych odcinków, żeby nie odbierać widzom przyjemności podążania z rozwojem zdarzeń. Napiszę tylko, że opowieści te nie epatują nadmiernie okropnością (także w warstwie wizualnej), ale za to sygnalizują złożoność ludzkiej natury i motywacji. To, co w pierwszej chwili wydaje się oczywistym rozwiązaniem „kto zabił" – rychło okazuje się zaledwie fragmentem całkiem innej opowieści. W pierwszych dwóch odcinkach zbrodnie okazują się dramatami namiętności zgrabnie wpisanymi w obyczajowe i społeczne realia naszej rzeczywistości.
Tłem kryminalnych zagadek jest Warszawa i jak chwalą się twórcy - to pierwszy serial, którego akcja dzieje się np. Muzeum Powstania Warszawskiego, a także w warszawskim ZOO czy Barze Bambino.
Wprawdzie rozwiązujący zagadki tandem wymiaru sprawiedliwości - żywiołowy ekstrawertyczny komisarz i pełen dystansu inteligentny prokurator – rzadko w życiu kroczy ramię w ramię – ale w rzeczywistości serialowej powstają z tego i sytuacje zabawne. Do prokuratora Procha żywię dodatkową sympatię, jako że wzrusza mnie jego – jakbyśmy dzisiaj powiedzieli – starodawny sposób bycia i myślenia. Pamięta świat zasad i wartości i przy nim trwa. Ale że nie jest jednoznaczną postacią, jak pokazują pierwsze odcinki – to fakt...
Plusem serialu jest także jego realizacja i montaż. Zrezygnowano z bombardowania efektami specjalnymi i szybkim montażem oferując w zamian widzowi chwile na refleksje. Reżyserem pierwszych pięciu odcinków jest Jacek Filipiak, kolejnych - Maciej Pieprzyca.