Ksiądz nie bał się więzienia

Rozmowa z ks. Józefem Wójcikiem, bohaterem spektaklu „Złodziej w sutannie”. Premiera dzisiaj w Scenie Faktu Teatru TVP w Jedynce o godz. 20.20

Publikacja: 06.10.2008 01:53

Ks. Józef Wójcik (z prawej) i Artur Żmijewski, który wcielił się w postać księdza

Ks. Józef Wójcik (z prawej) i Artur Żmijewski, który wcielił się w postać księdza

Foto: PAT

Kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej nawiedzała polskie parafie od 26 sierpnia 1957 roku.

Pod koniec czerwca 1966 roku została w czasie podróży zarekwirowana przez milicję i odwieziona na Jasną Górę. Tam pilnowana była przez funkcjonariuszy MO.

Paulini umieścili obraz za kratami w kaplicy św. Pawła z napisem na tablicy: „Tu znajduje się uwięziony przez władze obraz, który wędrował po Polsce”.

[b]RZ: Czy historia uwolnienia kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w 1972 roku została w spektaklu wiernie opowiedziana?[/b]

[b]Ks. Józef Wójcik: [/b]Bardzo dokładnie. Artur Żmijewski pokazał mnie takiego, jakim byłem przed laty.

[b]Jak ksiądz wpadł na pomysł uwolnienia obrazu?[/b]

Kiedy się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że wybrała mnie do tego Matka Boża. Byłem zahartowany, bo siedziałem wcześniej w więzieniu za obronę krzyża. Jak poszedłem zwierzyć się z mojego pomysłu prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu, ten od razu zaczął: – Mów synu, co cię świerzbi. A kiedy wydusiłem z siebie, że mam zamiar uwolnić obraz, powiedział, że byłaby to nadzwyczajna rzecz. Ale dodał też: – Jak ci się nie uda, już z więzienia nie wyjdziesz. Ale skoro powiedział: spróbuj, to spróbowałem.

[b]A gdyby się nie zgodził?[/b]

To nie mógłbym zrealizować, co zamierzałem, bo nie mógłbym narażać jego autorytetu. Ale miałem nadzieję, że się zgodzi, bo znał już wcześniej moją działalność i ją aprobował. Darzył mnie zaufaniem. Kiedy spotykaliśmy się, nawet na wielkich uroczystościach, w asyście wielu biskupów, pozdrawiał mnie słowami: „Witaj Józefie umiłowany przez władzę ludową!”.

[b]Nie bał się ksiądz konsekwencji?[/b]

Nie. Byłem zdeterminowany, żeby załatwić tę sprawę. Trzeba było działać, a nie rozmyślać. Zwłaszcza że mój ksiądz proboszcz, który wiedział o wszystkim, też mnie dopingował, bowiem zbliżał się czas peregrynacji obrazu w Radomiu, w którym wtedy pracowałem. Marzyłem, żeby właśnie wówczas obraz powrócił na szlak nawiedzania polskich parafii.

[b]Czy wyniesienie obrazu z Jasnej Góry było trudne?[/b]

Kiedy już mieliśmy dorobiony klucz do bramy, za którą się znajdował, i życzliwe współpracownice – siostry – nie było tak trudno. Choć oczywiście pojawiły się przeszkody techniczne: mieliśmy niewłaściwych rozmiarów pokrowce na obraz, a samą akcję trzeba było w ostatniej chwili przesunąć o jeden dzień.

[b]A kiedy było najwięcej emocji?[/b]

Kiedy siostry wywożące obraz wyjechały nyską z Jasnej Góry. Tak mi zaschło w gardle, że nie mogłem nic powiedzieć i tylko pomyślałem: dopiero teraz, wariacie, wszystko się zaczyna... Wiadomo było, że kiedy paulini zorientują się, że obraz zniknął, zostanie wszczęty alarm i śledztwo, które będą prowadzić nie tylko oni...

Gdyby władze stwierdziły, że to paulini pozwolili na uwolnienie obrazu, groziło im zamknięcie trzech domów zakonnych. Na szczęście śledztwo nie rozwinęło się w tym kierunku. Był jeszcze jeden trudny moment, kiedy zostałem wezwany do prokuratury i spędziłem cały dzień przepytywany przez kilku ubeków i prokuratorów. Ale nie odpowiedziałem na żadne pytanie w sprawie obrazu. Pilnowałem, żeby się nie dać wciągnąć w rozmowę i nic niepotrzebnego nie powiedzieć.

[b]A najradośniejsza chwila?[/b]

Kiedy obraz został wniesiony na podium tuż przed rozpoczęciem peregrynacji w Radomiu. Przyjechał Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. Wzruszeni ucałowali obraz. Prymas powiedział do mnie „Ludzie, wyście to zrobili”, a potem po łacinie zacytował znane przysłowie, że odważnym fortuna sprzyja. I razem z Karolem Wojtyłą wynieśli obraz na ramionach. Jak ludzie zobaczyli go w ramach – zaczęli klękać, machać chusteczkami, płakać. Euforia niebywała. Cieszyli się, że po sześciu latach Matka Boska wróciła na szlak nawiedzania. Oblicza się, że na rozpoczęciu peregrynacji było 80 tysięcy ludzi. W Polskę poszła dobra wiadomość. Czy mogła być większa radość?

[b]Kiedy prawda o uwolnieniu obrazu ujrzała światło dzienne?[/b]

Rok później. Podczas perygrynacji obrazu u mnie, w Suchedniowie, w dowód wdzięczności za odzyskanie obrazu kazanie wygłosił ks. Karol Wojtyła. Zaczął mówić o moim w tym udziale, ale wyhamował, kiedy zorientował się, że fakt ten nie jest ogólnie znany. Dopiero po pięciu latach mówiło się o tym swobodnie.

[b]Jak po latach ksiądz wspomina tamte wydarzenia?[/b]

Z radością. I gdyby mi jeszcze raz przyszło to zrobić, to bym się nie zawahał. Cieszę się, że Matka Boża wybrała mnie na swojego rycerza.

[ramka]Sylwetka

[b]Józef Wójcik ksiądz infułat[/b]

Rocznik 1934. Otrzymał 18 wyroków w czasach PRL, dziewięć razy przebywał w więzieniu za obronę krzyży, nauczanie dzieci i młodzieży religii. Święcenia kapłańskie przyjął w 1958 r. w Sandomierzu i został wikariuszem w parafii w Ożarowie, gdzie za kazanie wygłoszone w obronie krzyży usuwanych z sal szkolnych był po raz pierwszy skazany na miesiąc więzienia. W 1971 r. uzyskał tytuł doktora z zakresu prawa kanonicznego na warszawskiej ATK. Od 1972 r. jest proboszczem parafii św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie. Przez pięć lat władze nie wyrażały zgody na zatwierdzenie go na tym urzędzie. W 1995 r. z rąk prezydenta Wałęsy otrzymał Order Odrodzenia Polski.[/ramka]

Kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej nawiedzała polskie parafie od 26 sierpnia 1957 roku.

Pod koniec czerwca 1966 roku została w czasie podróży zarekwirowana przez milicję i odwieziona na Jasną Górę. Tam pilnowana była przez funkcjonariuszy MO.

Pozostało 96% artykułu
Teatr
Teatr Dramatyczny bez dyrektora. Konkurs nierozstrzygnięty
Teatr
Polsko-amerykański musical o Irenie Sendlerowej w Berlinie
Teatr
„Zemsta”, czyli niebywały wdzięk Macieja Stuhra
Teatr
"Wypiór". Mickiewicz był hipsterem i grasuje na Zbawiksie
Teatr
Krystyna Janda na Woronicza w Teatrze TV