Jej Teatr Polonia rzeczywiście cieszy się niebywałym powodzeniem. Nie zdarzyło mi się jeszcze zobaczyć wolnych miejsc na widowni.
Jednak przygotowując ostatnią premierę, poddała grono swoich fanów bardzo trudnej próbie. "Bóg" czyli przewrotna sztuka o teatrze, w którym fikcja miesza się z rzeczywistością, to jeden z najczęściej granych dramatów Woody'ego Allena. Janda przenosząc ją w polskie realia, pozbawiła utwór lekkości, błyskotliwości i inteligentnego, przewrotnego humoru autora. Cała opowieść zrealizowana w Teatrze Polonia jest dość siermiężna, miejscami wręcz tandetna. Reżyserka nafaszerowała ją cytatami z różnych kabaretów, powszechnie znanymi anegdotami o politykach, podlała kresowym sosem i wyszło coś, co trudno nazwać udanym daniem.
Allenowska Żydówka Doris Levine w wykonaniu Patrycji Szczepanowskiej przybrała postać Miss Podlasia Doris Józiuczuk spod Białegostoku, która cały czas "sledzikując" po kresowemu, marzy o orgazmie. Ambitna czwórka Montowni, występując w roli chóru, też zdecydowanie obniża loty. Głównym zadaniem, jakie postawiła im reżyserka jest trwanie w przewiewnych spódniczkach, na kratkach wentylacyjnych, z których wydobywa się ciepłe powietrze.
W podobnym tonie rozegrane jest całe przedstawienie. Jedyną postacią, która ratuje tę opowieść jest Kretynik, Autor O Nieustalonej Płci. Maria Seweryn wyposażyła tego bohatera w młodzieńczą bezczelność, dużą porcję humoru i tak charakterystyczne dla Allena zagubienie.
Bohaterowie "Boga" Woody'ego Allena nie mają pomysłu, jak zakończyć swą sztukę. Ja nie mam dylematu, jak spuentować recenzję. Wystarczy przytoczyć słowa samej Krystyny Jandy, która w programie spektaklu pisząc, że bardzo chciała "Bogiem" Allena zainaugurować przed laty Dużą scenę, zauważa: "Na szczęście z wielu powodów ode mnie niezależnych skręciłam w stronę Czechowa, tradycji, szacunku. I dobrze się stało". Ja mogę tylko dodać od siebie: bardzo dobrze.