Każda postać i scena ma indywidualny rys. Jest to teatr manifestacyjnie podkreślający urok scenicznej materii przez pomysłowe zastosowanie szlachetnie prostych środków. Przypomina osiągnięcia teatru Roberta Wilsona, acz bez takiej rozrzutności efektów.
Wszystko jest tu podporządkowane słowu. Inscenizatorka od niego wychodzi i tak prowadzi aktorów, żeby go ani na chwilę nie gubili. Otello (Andrzej Wichrowski) to wiekowy, doświadczony oficer bliski odejścia w stan spoczynku, który wreszcie zazna smaku miłości. Na weneckiego dożę spogląda z grzbietu rzeźbionego konia naturalnej wielkości ustawionego na ruchomej platformie. Wyglądałby jak własny pomnik, gdyby nie trzymał nad głową rozłożonego parasola. Surrealistyczną aurę podkreślają bagażowe nalepki na jego wierzchowcu podczas zwycięskiej parady. Z kolejnej platformy powiewają rozwinięte sztandary, a ostatnią zapełnia sterta kufrów i waliz, co dobrze świadczy o zmyśle obserwacji reżyserki i jej poczuciu humoru.
Przed ostateczną rozmową z Desdemoną postać Otella wyławia z ciemności ogień świecy – mógłby tak pozować Caravaggiowi do obrazu "Św. Hieronim". Inny cytat plastyczny to inscenizacja "Lekcji anatomii doktora Tulpa" Rembrandta, z głównym bohaterem jako wykładowcą. Malarskie inspiracje ani nie odciągają uwagi od istoty tragicznego związku starego mężczyzny z zagubioną wśród jego opętańczych podejrzeń młodziutką Desdemoną (Justyna Wasilewska). Fakt, że bohaterka ledwie wyszła z wieku dziewczęcego, podkreślało jej białe futro przemyślnie uszyte… z dziecięcych miśków. W "Otellu" Szekspira mężczyźni to brutale, którzy pomiatają kobietami szukającymi w nich oparcia. Wobec poczynań Iagona (Marek Kałużyński) i Cassia (Sambor Czarnota) żadnej taryfy ulgowej zastosować się nie da. To męscy szowiniści kierujący się w życiu wyłącznie własnymi zachciankami. Ich niecne postępki uwypuklają tragizm położenia Otella, którego można tłumaczyć, acz nie usprawiedliwiać, podsycaną intrygami zazdrością.
Widowisko Dudy-Gracz jest smutną balladą o upadku autorytetu. Eksponuje sporą różnicę wieku między siwowłosym już wodzem a jego piękną, dopiero wchodzącą w dorosłość żoną, co zawsze budzi emocje rozplotkowanego otoczenia. A wśród ambitnych miernot zawiść często nieobliczalną w skutkach.
Stroje postaci nie są przypisane do konkretnej epoki, a dialogi Szekspira bohaterowie uzupełniają – niepotrzebnie – wulgaryzmami.