A on był dla mnie... To był proletariacki książę z bajki. Syberyjski kowboj. Wielki pisarz. Legenda na dwóch łapach. Ktoś, kto był zupełnie inny niż wszyscy”.
Taki obraz Agnieszki Osieckiej i Marka Hłaski wyłania się z pierwszego spektaklu na Novej Scenie Teatru Roma przygotowanego przez jej kierownika artystycznego Jerzego Satanowskiego.
Joanna Trzepiecińska występująca w roli Agnieszki Osieckiej miała szczęście spotkać się z nią. – Spędziłyśmy jeden wspaniały wieczór. Wieczór opowieści – mówi. – Później wyjechała do Sopotu i miałyśmy się znów zobaczyć po jej powrocie.
Agnieszka nie przyszła. Po dwóch godzinach oczekiwania zadzwoniła do niej. Usłyszała nagranie na sekretarce: „Musiałam z Agatką pójść do szpitala. Wrócę za chwilę”. Następnego dnia przyszła wiadomość, że poetka nie żyje.
– Byłam poruszona propozycją zagrania w tym spektaklu. Myślałam, że może dzięki temu dowiem się, co było dalej w opowieściach Agnieszki. I jak to się stało, że do końca miała taką dziewczęcą wiarę w miłość – opowiada aktorka. – Teraz jej obraz jest dla mnie pełniejszy, ale i tak wiele znaków zapytania – dla mnie prywatnie – pozostało.