Reklama
Rozwiń

Dwie długie godziny teatralnych tortur

Po obejrzeniu przedstawienia w stołecznym Studiu nie ma wątpliwości, że Artaud był twórcą teatru okrucieństwa. Dla widzów

Aktualizacja: 23.05.2011 14:30 Publikacja: 21.05.2011 02:08

Dwie długie godziny teatralnych tortur

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Reżyser Paweł Passini postawił sobie ambitne zadanie. Chciał przypomnieć fenomen Antonina Artauda, jednego z najbardziej niezwykłych i kontrowersyjnych twórców światowego teatru. Postanowił zajrzeć do świata artysty, który na początku XX wieku teatr porównywał z rytuałem, a inspiracji szukał w kulturze Dalekiego Wschodu.

Była więc szansa nie tylko powrotu do źródeł tej sztuki, ale i do idei teatru totalnego, który powinien hipnotyzować widza, angażującego się aktywnie w widowisko. Koncepcje Artauda wywarły wszak ogromny wpływ na takich twórców, jak Tadeusz Kantor, Jerzy Grotowski, Werner Schwab czy Sarah Kane.

Inspiracją dla spektaklu „Artaud sobowtór i jego teatr" w Teatrze Studio była znakomita książka Leszka Kolankiewicza „Święty Artaud". Passini wykorzystał też fragmenty listów swego bohatera, pisanych w ostatnim okresie życia w szpitalach psychiatrycznych.

Reżyser rozpisał Artauda na kilka postaci, a właściwie, jak zaznaczył, kilka jaźni. Z zawieszonego nad sceną koła obserwuje spektakl nad-Artaud, w tej roli – mim Marek Oleksy, legendarny uczeń Henryka Tomaszewskiego. Może on wyobrażać Boga, który patrzy na nas z góry, ale i człowieka uwikłanego w świecie, z którego nie ma wyjścia.

W spektaklu pojawia się wiele obrazów związanych bezpośrednio z życiem Artauda. Są sceny jego szpitalnych przesłuchań, jest epizod z filmu niemego „Męczeństwo Joanny d'Arc" C. T. Dreyera z Marią Falconetti, w którym Artaud w roli nauczyciela Jeana Massieu odniósł aktorski sukces. Są odniesienia do teatru Grotowskiego, a nawet cytaty z Konrada Swinarskiego.

Chcąc się jednak w tej podróży teatralnej popisać własną erudycją, Paweł Passini zapomniał o widzach. Potraktował zbyt dosłownie jeden z postulatów Artauda, że „tekst ma być chaotyczny – wypowiedź sceniczna nie powinna podążać za wymogami dyskursu". Już po 20 minutach ma się wrażenie, że w spektaklu panuje totalny chaos. Lekcja ćwiczeń aktorskich, a właściwie tresowanie aktorki, dokonane przez Artauda (Przemysław Wasilkowski) zamienia się w groteskę. Okrucieństwo teatru widz poznaje w zbyt dosłownej postaci.

 

 

Reżyser Paweł Passini postawił sobie ambitne zadanie. Chciał przypomnieć fenomen Antonina Artauda, jednego z najbardziej niezwykłych i kontrowersyjnych twórców światowego teatru. Postanowił zajrzeć do świata artysty, który na początku XX wieku teatr porównywał z rytuałem, a inspiracji szukał w kulturze Dalekiego Wschodu.

Była więc szansa nie tylko powrotu do źródeł tej sztuki, ale i do idei teatru totalnego, który powinien hipnotyzować widza, angażującego się aktywnie w widowisko. Koncepcje Artauda wywarły wszak ogromny wpływ na takich twórców, jak Tadeusz Kantor, Jerzy Grotowski, Werner Schwab czy Sarah Kane.

Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?