Jan Peszek zadziwia i zachwyca. Jednym z nielicznych, który wierzy w misję aktorstwa, traktuje ten zawód wręcz jako posłannictwo. Tak zawsze o nim mówi i co więcej tak go realizuje. Kiedy słucha się jego opowieści o teatrze człowiek nie ma wątpliwości, ze to najpiękniejszy zawód na świecie.
W takiej atmosferze wyrastały też jego dzieci Maria i Błażej. I nie ma się co dziwić, że każdy chciał iść w jego ślady. Zmierzyć się na scenie z genialnym ojcem to szczególne wyzwanie. Zdarza się niezwykle rzadko. Taką okazję stworzył spektakl – nomen omen – „Pojedynek".
Sztuka Anthony'ego Shaffera to w gruncie rzeczy kryminał, pewien rodzaj thrillera, psychodramy. Zapewne znana jest kinomanom, bo dwukrotnie trafiła na ekrany: w 1972 r. sfilmował ją Joseph L. Mankiewicz, a w rolach głównych wystąpili: Laurence Olivier i Michael Caine. W 2006 r adaptację przygotował Harold Pinter, reżyserował Kenneth Branagh, a zagrali: Jude Law i ponownie Michael Caine.
Pisarz Andrew Wyke (w tej roli Jan Peszek) zaprasza do swojego domu aktora, Milo Tindla (Błażej Peszek). Przyjacielskie z pozoru spotkanie zmienia się w bezpardonową grę, którą mężczyźni toczą między sobą. Ponieważ nie w niej ma reguł, wszystko jest możliwe. Widz i policja prowadząca śledztwo wpadają w sieć pułapek, zastawionych przez parę wyrafinowanych graczy.
Spektakl przyjęty bardzo gorąco w Teatrze Polonia, ale też jest to inteligentna zabawa, do której widzowie tęsknią. Błażej Peszek okazał się reżyserem niezwykle precyzyjnym, otwierającym wyobraźnie i mającym spore poczucie humoru. Niemal pusta scena wypełniona ekranami staje się ekscentryczną kilkupiętrową willą. Interesującym pomysłem jest świetlna winda, w której panowie prowadzą błyskotliwe dialogi.