W narodowym dramacie poezję zastąpiła proza życia

W krakowskim Teatrze STU „Wesele" Wyspiańskiego zostało wystawione ?z szacunkiem i współcześnie - pisze Jan Bończa-Szabłowski.

Aktualizacja: 25.02.2014 14:30 Publikacja: 24.02.2014 08:14

Marcin Zacharzewski (Jasiek) i Krzysztof Pluskota (Czepiec)

Marcin Zacharzewski (Jasiek) i Krzysztof Pluskota (Czepiec)

Foto: Teatr STU, Marcin Kopeć Marcin Kopeć

Krzysztof Jasiński co prawda znacznie skrócił tekst i ograniczył liczbę postaci do dwunastu. Skupił się natomiast bardziej na sile i mądrości wypowiadanych słów niż na ich melodii.

Reżyser zrezygnował z rodzajowości, czasem wręcz „cepeliowatości", jaka pojawia się w wielu inscenizacjach.  Można by rzec, że to „Wesele" jest tradycyjne, ale między poszczególnymi kwestiami wypowiadanymi na scenie nie słyszymy ludowej kapeli, lecz fragmenty współczesnych hitów disco polo, których dziś słucha się z upodobaniem na niejednym weselisku.

„Wesele" w Teatrze STU rozpoczyna się od znanej z wykonania Marka Grechuty rozmowy Panny Młodej z Poetą, a wyśpiewanej teraz przez Agatę Myśliwiec i Michała Mikołajczaka. To piękna, poetycka scena, ale potem już następuje proza życia. Spektaklowi blisko do dzisiejszych emocji. Po raz kolejny ma się wrażenie, że „Wesele" napisane zostało tu i teraz. Zjawy pojawiają się w oknie jako animacje, ich głos słychać z taśmy. To sprawia, że bardziej czujemy, że są wytworem imaginacji bohaterów, często ich wyrzutem sumienia.

Mocnym atutem jest aktorstwo. Świetny jest Czepiec Krzysztofa Pluskoty. Aktor pokazał, że w tej postaci drzemie wielka siła, w kontaktach z Żydem przypomina o zaszłościach, nie jest skory do przebaczenia. Jest groźny i będzie bronił swego. Wszechstronny talent Beaty Rybotyckiej pozwoliłby jej zagrać wszystko, nawet Jaśka, nie mówiąc o Racheli. Tu jest Gospodynią, która z cudownym dystansem przygląda się sporom i wypowiadanym deklaracjom. Majstersztykiem jest jej rozmowa o sianiu z Maryną.

Pięknie podają wiersz Wyspiańskiego młodzi aktorzy. Panna Młoda Agaty Myśliwiec jest delikatną, subtelną dziewczyną, którą Pan Młody (Robert Koszucki) poślubił raczej z wyrachowania, a nie z tak modnej w czasach Wyspiańskiego „chłopomanii". Poeta Michała Mikołajczaka ma klasę i styl. Warto dodać, że Mikołajczak ledwie skończył warszawską Akademię Teatralną, a już zdążył zagrać Hamleta, Konrada w „Wyzwoleniu". Tempo trzeba przyznać błyskawiczne.

Krzysztof Jasiński spojrzał na ten utwór z punktu widzenia racjonalisty. Najbardziej wymownym tego przykładem jest jedna z końcowych scen z udziałem Gospodarza (bardzo dobry Wojciech Skibiński). Kiedy wszyscy w uniesieniu czekają na cud, mają nadzieję, że spełnią się ich odwieczne marzenia, on, patrząc na widzów, mówi z przekąsem: „A żeby to prawda była". I nie ma w tym zdaniu tęsknoty, lecz nieskrywana, głęboka ironia.

Jan Bończa-Szabłowski

Krzysztof Jasiński co prawda znacznie skrócił tekst i ograniczył liczbę postaci do dwunastu. Skupił się natomiast bardziej na sile i mądrości wypowiadanych słów niż na ich melodii.

Reżyser zrezygnował z rodzajowości, czasem wręcz „cepeliowatości", jaka pojawia się w wielu inscenizacjach.  Można by rzec, że to „Wesele" jest tradycyjne, ale między poszczególnymi kwestiami wypowiadanymi na scenie nie słyszymy ludowej kapeli, lecz fragmenty współczesnych hitów disco polo, których dziś słucha się z upodobaniem na niejednym weselisku.

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły