Punktem wyjścia „Act of Killing” Jana Klaty w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie jest wstrząsający dokument Joshui Oppenheimera, w którym wykonawcy politycznych rzezi w Indonezji odtworzyli przed kamerą swoje zbrodnie.
Już to, że w latach 1965–1966 zamordowano w kraju ponad milion ludzi, budzi przerażenie, ale kiedy twórca prawicowej junty wojskowej Suharto odsunął od władzy prezydenta Indonezji Sukarno – zaczęła się walka z chińskimi i radzieckimi wpływami oraz lokalną partią komunistyczną. Z historycznej perspektywy sprawa jest relatywizowana, ponieważ Azja była po II wojnie światowej areną niejednego mordu, trwała też „zimna wojna”. Ale w lokalnych porachunkach był to pretekst do niewyobrażalnego okrucieństwa.
Sprawa odżyła w 2012 r., gdy odbyła się premiera wspomnianego dokumentu Oppenheimera. Reżyserowi udało się dotrzeć do sprawców zbrodni, m.in. gangstera Anwara Congo oraz jego ludzi, i przekonać ich, by rekonstrukcji rzezi dokonywali przed kamerą. Formalną ramą, co jeszcze bardziej przerażające, stały się różne konwencje filmowe, w których stylizowano morderstwa z lokalnymi statystami.
Czytaj więcej
Kielecka premiera „Uciekła mi przepióreczka” według Stefana Żeromskiego pokazuje problemy systemu edukacji, elit i niedocenianych kobiet.
Zbrodniarze w chwili startu produkcji nie mieli żadnych wyrzutów sumienia, a wręcz uważani byli za bohaterów narodowych i chodzili w glorii chwały. Wyszło też na jaw, że zaangażowali się w rzezie, ponieważ czerpali zyski z czarnorynkowej dystrybucji hollywoodzkich produkcji. Rosnące wpływy lewicowych polityków zastopowały import amerykańskich filmów i zyski z nich.