Liczba spektakli, które ostatnio produkuje duet Monika Strzępka i Paweł Demirski, niestety nie idzie w parze z jakością. Oprócz rzeczy wybitnych pojawiają się takie kiksy jak opowieść o Marcu 1968 roku w warszawskim Teatrze Żydowskim czy „Triumf woli" w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Rzeczy są nieporównywalne, zarówno ze względu na powagę tematu, jak i poziom artystyczny teatrów.
Pomysł „Triumfu woli" i jego przesłanie dawało nadzieję na przedstawienie leczące duszę, które ogląda się z przyjemnością. Podsycała to znakomita współpraca z aktorami Starego Teatru przy okazji świetnych inscenizacji „Bitwy Warszawskiej" oraz „Nie-Boskiej komedii. Wszystko powiem Bogu".
Aktorzy Starego Teatru po raz kolejny pokazali klasę. Monika Strzępka z nadmiernym pietyzmem podeszła do tekstu Pawła Demirskiego. Powstał teatralny patchwork, seria opowieści trwających przez trzy i pół godziny.
Sam pomysł zasługuje na uwagę: w czasach ponuractwa, pesymizmu duet Strzępka-Demirski zdecydował się opowiedzieć coś pozytywnego. Przypomnieć o ludziach, którzy z determinacją postanowili realizować własne marzenia.
Tacy właśnie bohaterowie znaleźli się jako rozbitkowie na wyspie szekspirowskiego Prospera. Sam Szekspir grany przez Krzysztofa Zawadzkiego jest tu wyluzowanym i błyskotliwym narratorem opowieści.