Reklama
Rozwiń

Znów Kurpiński nie ma szczęścia

Jeśli ktoś chce zachować trochę sympatii do spektaklu Opery Narodowej, niech wyjdzie w przerwie

Aktualizacja: 29.10.2007 04:39 Publikacja: 29.10.2007 01:00

Znów Kurpiński nie ma szczęścia

Foto: Rzeczpospolita

Szlachetne postanowienie, by polskiej operze przywrócić dorobek kompozytora i dyrygenta Karola Kurpińskiego, bez którego być może nie byłoby dzisiejszego Teatru Wielkiego w Warszawie, udało się zrealizować połowicznie. Do wskrzeszenia śpiewogry „Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale” potrzebne są bowiem nie tylko szczere intencje, ale i mądry pomysł.

W tym przedstawieniu dostrzec można jedno konsekwentne działanie realizatorów: chcieli dać widzom wielkie widowisko. W przypadku utworu tak skromnego swą ludową prostotą okazało się to niewykonalne. Na największej scenie świata, jaką szczyci się Opera Narodowa, dudnią nienaturalnie nagłośnione dialogi, a niknie pozbawiony mikroportów śpiew. Giną też starania dyrygenta Łukasza Borowicza, by muzyce Karola Kurpińskiego przywrócić jej dawny, nieco archaiczny dziś blask.

Widowiskowy rozmach osiągnięto przede wszystkim dzięki dekoracjom Andrzeja Worona. Na scenie pojawiają się więc przyciągające wzrok kolejne fragmenty wsi Mogiła, coś się wznosi, coś zapada, a coś się kręci, zupełnie jak w wielu wcześniejszych produkcjach spółki Mariusz Treliński – Boris Kudlička w tym teatrze. W przeciwieństwie do nich w „Krakowiakach i Góralach” nie ma śladu interpretacyjnej idei, ale także i paru innych rzeczy: dobrej choreografii (polonez i tańce góralskie zostały poprowadzone bardzo sztampowo) czy staranniejszego reżyserskiego podejścia do licznych scen i dialogów.

Wszystko, co ma choć odrobinę atrakcyjności, znalazło się w pierwszej części przedstawienia. Po przerwie jest znacznie gorzej, scenograf stracił inwencję i powtórzył wcześniejsze rozwiązania, reżyser Janusz Józefowicz w sposób sztampowy rozegrał kolejne epizody, by spektakl kompletnie porzucić w finale (czyżby spieszył się na realizację kolejnej „Przebojowej nocy” w TVP?). Ostatnia scena, zamiast być muzyczno-taneczną feerią, zamieniła się w bezładną krzątaninę wszystkich wykonawców.

Tę premierę – z okazji 150. rocznicy śmierci kompozytora – przygotowano za duże pieniądze, a osiągnięto niewiele. Nie wykorzystano szansy, by udowodnić, że do Karola Kurpińskiego warto wracać. Dla większości widzów pozostanie on twórcą przestarzałych ramotek teatralnych. Po tej premierze powinna jednak pozostać przynajmniej płyta z muzyką „Krakowiaków i Górali”. Obawiam się bowiem, że następną szansę rehabilitacji na scenie Opery Narodowej Karol Kurpiński otrzyma w 2035 roku, w 250. rocznicę urodzin.

Karol Kurpiński „Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale”. Reż. i choreografia Janusz Józefowicz, dekoracje Andrzej Woron, kostiumy Maria Balcerek, dyrygent Łukasz Borowicz. Opera Narodowa, premiera 27 października

Szlachetne postanowienie, by polskiej operze przywrócić dorobek kompozytora i dyrygenta Karola Kurpińskiego, bez którego być może nie byłoby dzisiejszego Teatru Wielkiego w Warszawie, udało się zrealizować połowicznie. Do wskrzeszenia śpiewogry „Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale” potrzebne są bowiem nie tylko szczere intencje, ale i mądry pomysł.

W tym przedstawieniu dostrzec można jedno konsekwentne działanie realizatorów: chcieli dać widzom wielkie widowisko. W przypadku utworu tak skromnego swą ludową prostotą okazało się to niewykonalne. Na największej scenie świata, jaką szczyci się Opera Narodowa, dudnią nienaturalnie nagłośnione dialogi, a niknie pozbawiony mikroportów śpiew. Giną też starania dyrygenta Łukasza Borowicza, by muzyce Karola Kurpińskiego przywrócić jej dawny, nieco archaiczny dziś blask.

Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?