To właśnie dla tej sceny pisali m.in.: Tuwim, Słonimski, Wiech, Brzechwa, Marianowicz, Gozdawa, Stępień i wielu innych młodszego pokolenia, choćby Załucki i Tym. W zespole znalazły się takie gwiazdy, jak Bielicka, Kwiatkowska, Dymsza, Krukowski, Korsakówna, Rudzki, Łazuka, Brusikiewicz, Janowska i Kłosowski. Jedną z pierwszych była Stefania Grodzieńska, artystka estrady, pisarka, która dla „Rzeczpospolitej” wspomina początki sceny.
– Przez całą wojnę żyliśmy myślą, by stworzyć w Warszawie teatr dla Fryderyka Jarosy’ego, gwiazdy międzywojennych warszawskich kabaretów, wybitnego reżysera, ulubieńca publiczności. Fryderyk mieszkał u nas w czasie okupacji, był naszym przyjacielem i nauczycielem. Po powstaniu warszawskim trafił do obozu koncentracyjnego Buchenwald, a po wojnie wyjechał do Anglii. Jurandot i Grodzieńska mieli nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają. Tymczasem pomysł utworzenia teatru satyrycznego zyskiwał nowych zwolenników.
– Kiedy byliśmy w Lublinie – opowiada Stefania Grodzieńska – podszedł do nas młody człowiek i patrząc na Jurandota, zapytał: „Dyrektorze, słyszałem, że tworzy pan teatr, więc zapewne potrzebny będzie panu młody i zdolny aktor?”. „Tak – odpowiedział mój mąż. – Więc ma go pan przed sobą” – odrzekł energiczny, pełen uroku młodzian, a był nim Edward Dziewoński, późniejszy twórca słynnego kabaretu Dudek. Dziewoński okazał się prawdziwym skarbem. Nie tylko jako aktor. Był fantastycznym organizatorem, Potrafił załatwić sprawy nie do załatwienia. Żadnemu urzędnikowi nie dał się spławić.
Jurandot, wiedząc, że Warszawa jest zbombardowana, postanowił utworzyć zespół w Łodzi. Oprzeć go na artystach przedwojennego legendarnego Cyrulika Warszawskiego oraz zaprosić do współpracy zdolną młodzież. Tę ostatnią podsyłał mu Janusz Minkiewicz.
– Janusz, świetny satyryk i nasz przyjaciel, miał słabość do alkoholu i kobiet – wspomina Stefania Grodzieńska. – Kiedy więc podczas jednej z rozmów zaprotegował nam jedną „piekielnie zdolną kuzyneczkę”, patrzyliśmy na niego z uśmiechem. Pojawiła się jednak dziewczyna, która spodobała się od pierwszego wejrzenia. Energiczna, fajna, pełna humoru, zobaczyliśmy, że wszystko umie. Nazywała się Alina Janowska. Była najmłodsza z nas wszystkich. A w zespole przedwojenne gwiazdy i sporo młodzieży.