Wyśpiewać i zatańczyć grzech

Karnawałowe szaleństwa w teatrze. Komedie, farsy i widowiska muzyczne lubią mieć premiery w bliskości Sylwestra, po czym grane są możliwie często, aby po Popielcu wtopić się w repertuarową codzienność

Publikacja: 09.01.2009 10:42

"Oszust"

"Oszust"

Foto: materiały prasowe

Ofertę teatralną karnawału, który w tym roku potrwa do 24 lutego, można podzielić na trzy grupy.

Najambitniejszymi propozycjami są komediowe prapremiery („Next-ex” Juliusza Machulskiego w łódzkim Teatrze Powszechnym), jak i polskie premiery zagranicznych cymeliów („Oszust” Carla Goldoniego w poznańskim Teatrze Nowym).

Do drugiej grupy zaliczyłbym tzw. sceniczne pewniaki („Skrzypek na dachu” w Radomiu; „Kabaret” w poznańskim Teatrze Muzycznym; „Dziadek do orzechów” w Operze Bałtyckiej w Gdańsku) i miłą sercu klasykę, jak „Trzy po trzy” Fredry w Katowicach; „Chory z urojenia” Moliera w szczecińskim Teatrze Współczesnym; „Przygody barona Münchhausena” Bürgera w łódzkim Nowym; „Cyrano de Bergerac” Rostanda w Legnicy. Nie wiadomo jeszcze, co wyniknie z adaptacji „Dziejów grzechu” Żeromskiego, wzbogaconych piosenkami z muzyką Krzesimira Dębskiego, we wrocławskim Capitolu. W każdym razie jest w czym wybierać.

Kogo bawi wyrafinowany humor, śmiało zmierzający w stronę ironii i groteski, odnajdzie go w przedstawieniach dramaturgów drugiej połowy XX wieku. Tu też niezły zestaw. Od wyczekiwanego „Romulusa Wielkiego” w reżyserii Krzysztofa Zanussiego, z Januszem Gajosem i Ewą Wiśniewską w warszawskiej Polonii, przez „Indyka” Mrożka w szczecińskim Teatrze Polskim, „Kartotekę” Różewicza w Kielcach czy „Kaczo, byczo, indyczo…” Schaeffera w Tarnowie. Pierwsze pokazy tytułu w mieście znacznie wyżej windują takie przedsięwzięcie, niż przypominanie — na zasadzie „było, znaczy dobre” — rzeczy znanych i sprawdzonych.

Trzeci typ, to składanki słowno-muzyczne. Jeśli nawet nowe wykonanie nie dorównuje oryginalnemu, to i tak dostatecznie bawi widza odmienną interpretacją dobrze znanych tekstów („Starsi panowie dwaj. Wespół w zespół” w Olsztynie), albo zderzeniem rozmaitych motywów z pogranicza obyczajów — np. żydowskich w powiązaniu z kulturą polską, cygańską i rosyjską („Tradycja” w Teatrze Żydowskim w Warszawie).

[srodtytul] Bzdury, choć z talentem [/srodtytul]

Najmniej ekscytująca wydaje się eksploatacja przedstawień granych od dawna, „wzbogacanych” o karnawałowy toast. Prawdziwym teatromanom nie szampan ma uderzać do głów, ale widowisko.

Do zaspokojenia zapustowych potrzeb widza znacznie lepiej przygotowane są sceny w dużych miastach, zwłaszcza wyspecjalizowane w repertuarze rozrywkowym, niż tam, gdzie teatr jest jeden i musi dbać o gatunkową różnorodność. Jednak wszystko i tak zależy od końcowego rezultatu. I oczekiwań widza.

A z tym bywa różnie. Na sztuce „Oto idzie panna młoda” Raya Cooneya i Johna Chapmana, która miała polską premierę w warszawskim Teatrze Komedia, ledwo wysiedziałem. Mierził mnie jej skrajny infantylizm, z bałamutną akcją, eksploatującą ograny chwyt urojeń bohatera nieopatrznie uderzonego w głowę. Jako widz czułem się dokładnie tak samo. I nie zmieniły mego samopoczucia żywiołowe reakcje sporej część sali na popisy znanych gwiazd: Krzysztofa Tyńca, Zofii Merle czy Elżbiety Zającówny. Grali wprawdzie perfekcyjnie, ale żal było patrzeć, jak trwonią swój talent w tak wierutnej bzdurze.

[srodtytul] Ptasiory w lansadach [/srodtytul]

Nie odniosłem też najlepszych wrażeń z „Dancingu” Teatru Polonia w Warszawie. Krystynie Jandzie, przypominającej wspaniałą poezję Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w piosenkach i melorecytacjach z muzyką Jerzego Satanowskiego, skutecznie przeszkadzały taneczne lansady siedmiu młodych, choć po części już brzuchatych tancerzy, groteskowo przebranych za czarne ptasiory. Ich ewolucje w choreografii Jarosława Stańka wydawały się na siłę doklejone do ciekawego skądinąd koncertu Jandy. W ostatnich dniach karnawału czeka nas zaskakujące przedsięwzięcie, jakim jest przeniesienie na scenę „Trylogii” Sienkiewicza. Tego karkołomnego zadania podjął się Jan Klata w krakowskim Starym. Być może przyciągnie ono i tych widzów, którzy dotąd bawili się głównie na farsach typu „Szalone nożyczki” Paula Portnera. Kiedy jednak wypuścić się do teatru na zabawne, niechby nawet zwariowane widowisko komediowe, jak nie w karnawale?

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły