Uwiedzeni i porzuceni

„T.E.O.R.E.M.A.T." Grzegorza Jarzyny. Inscenizacja przygotowana według scenariusza filmu Piera Paola Pasoliniego z 1968 r. równie łatwo widza wciąga, jak rozczarowuje.

Publikacja: 02.02.2009 21:56

Jan Englert w roli Paola i Katarzyna Warnke (córka Odetta)

Jan Englert w roli Paola i Katarzyna Warnke (córka Odetta)

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Główny bohater widowiska, tajemniczy przybysz zapowiedziany telegramem "Jutro przyjeżdżam", pojawia się nagle w domu bogatego przemysłowca i tak samo nagle znika. Jego pobyt – znaczony uwiedzeniem każdego z domowników bez względu na płeć i wiek – sprawi, że w poukładanym życiu tej familii nic już nie będzie takie sam0 jak przedtem.

Temat dezintegracji związków międzyludzkich i zgliszcz, jakie pozostają po instytucji rodziny – oczywiście pod hasłem odbudowywania tzw. autentycznych relacji między jej członkami – to stały motyw twórczości artystów niepokornych, niepogodzonych ze światem. Często odrzucanych przez otoczenie z powodu swej odmienności – w przypadku Pasoliniego chodziło o manifestowanie homoseksualizmu, co w latach 60. i 70. XX wieku nie było równie powszechne jak dziś.

W trop za buntującymi się twórcami idzie reżyser Grzegorz Jarzyna celujący w inscenizowaniu tekstów kwestionujących odwiecznie chronione wartości, takie jak dom i rodzina. W niepokojący, dwuznaczny i wichrzycielski sposób ukazuje dobrodziejstwa wielkomiejskiej cywilizacyjnej dżungli. Używa do tego specyficznego teatralnego języka rozpoznawalnego od pierwszego wejrzenia.

Bohaterowie, którym Jarzyna pozwala przemówić ze sceny, to ludzie dobrze ustawieni i zamożni, często nuworysze. Mieszkają w nowocześnie urządzonych apartamentach, dziwnie nieprzytulnych, odpychających, utrudniających domownikom kontakty. Aż dziw, że mimo wszystko tworzą przykładne stadła. Zda się, że nic nie sprawia reżyserowi większej satysfakcji, jak ukazywanie nieautentyczności takich związków. Gdyby jeszcze robił to zajmująco…

"T.E.O.R.E.M.A.T." daje estetyczną satysfakcję przez pół godziny, później akcja popada w stan martwoty. W rodzinie Paola (Jan Englert) i Lucii (Danuta Stenka) trwa codzienny rytuał tych samych czynności. Pan domu zaczyna dzień od kawy i przejrzenia papierów za biurkiem, ona – od makijażu. W tym czasie syn (Jan Dravnel) i córka (Katarzyna Warnke) czeszą włosy. Nastrój sceny podkreśla głośny akompaniament kościelnych dzwonów za oknem.

Estetyka teatru Jarzyny sprawia, że te trzykrotnie powtarzane czynności oglądamy w dużym, rzec można, nabożnym skupieniu. Jak rodzaj żywych obrazów, intrygujących przez swoje wystudzone piękno, jednak statycznych, niepopychających akcji do przodu. Problem w tym, że wkroczenia głównego bohatera, Gościa (Sebastian Pawlak), prawie by się nie dostrzegło, gdyby nie fakt, że bogobojna służąca Emilia (Jadwiga Jankowska-Cieślak) z nieposkromioną ochotą obdarzyła go swymi wdziękami. Trudno jednak uwierzyć, że tak łatwo ulegli mu też Paolo i Lucia.

Niepozorny Pawlak nie ma w sobie za grosz owej niezbędnej uwodzicielskiej siły, zwanej staromodnie seksapilem, która emanowała od jego odpowiedników: Terence'a Stampa w filmie Pasoliniego i mima z pantomimy "Przyjeżdżam jutro" Henryka Tomaszewskiego, przez co wiarygodność przedsięwzięcia staje pod dużym znakiem zapytania. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że głównego bohatera w ogóle tu nie ma, trudno winić za to aktora, który został źle obsadzony.

[i]"T.E.O.R.E.M.A.T.", adaptacja i reżyseria Grzegorz Jarzyna, scenografia Magda Maciejewska, muzyka Jacek Grudzień, Piotr Domiński, premiera 1 lutego 2009 r., TR Warszawa[/i]

Główny bohater widowiska, tajemniczy przybysz zapowiedziany telegramem "Jutro przyjeżdżam", pojawia się nagle w domu bogatego przemysłowca i tak samo nagle znika. Jego pobyt – znaczony uwiedzeniem każdego z domowników bez względu na płeć i wiek – sprawi, że w poukładanym życiu tej familii nic już nie będzie takie sam0 jak przedtem.

Temat dezintegracji związków międzyludzkich i zgliszcz, jakie pozostają po instytucji rodziny – oczywiście pod hasłem odbudowywania tzw. autentycznych relacji między jej członkami – to stały motyw twórczości artystów niepokornych, niepogodzonych ze światem. Często odrzucanych przez otoczenie z powodu swej odmienności – w przypadku Pasoliniego chodziło o manifestowanie homoseksualizmu, co w latach 60. i 70. XX wieku nie było równie powszechne jak dziś.

Teatr
Teatr. Magnetyczna Danuta Stenka w miłosnej tragedii kaszubskiej „Wòlô Bòskô”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Gejowska bojówka w roli głównej. Grand Prix Boska Komedia'24 dla „Fobii”
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać