Przedstawienie Jacques’a Lassalle’a to robota arcymistrza

Nie wiem doprawdy, kogo w tym olśniewającym widowisku chwalić najpierw. Wspaniały przekład Jerzego Radziwiłowicza czy jego genialną rolę?

Publikacja: 07.03.2009 02:34

Jerzy Radziwiłowicz (Trivelin) i Jerzy Łapiński (Frontin)

Jerzy Radziwiłowicz (Trivelin) i Jerzy Łapiński (Frontin)

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Zachwycającą scenografię Doroty Kołodyńskiej czy prześmiewczo wdzięczną muzykę Jacka Ostaszewskiego?

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9147,1,270668.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b]

Przede wszystkim należałoby oddać sprawiedliwość fenomenalnej reżyserii Jacques’a Lassalle’a. On to swego czasu, jako szef Komedii Francuskiej w Paryżu, zaangażował do jej zespołu Andrzeja Seweryna. Przed trzema laty wystawił wspaniałego „Tartuffe’a” Moliera w warszawskim Teatrze Narodowym. Tym razem zainscenizował w nim niegraną na polskich scenach komedię „Umowa, czyli Łajdak ukarany” Pierre’a de Marivaux.

XVIII-wieczny autor napisał ponad 30 sztuk, o akcji obracającej się niezmiennie wokół tematyki dworskich flirtów, z czego do dziś popularnych jest mniej niż połowa. „Umowa…” nie ma idealnej konstrukcji – dynamiczna akcja rozwija się dopiero w ostatnim, trzecim akcie – należy więc do rzadziej pokazywanych utworów francuskiego komediopisarza. Ale i w takim kształcie bawi pierwszorzędnie, zwłaszcza kunsztem przewrotnych salonowych konwersacji.

Niejaki Lelio (Grzegorz Małecki) prosi dopiero co poznanego Kawalera (Wiktoria Gorodeckaja), żeby rozkochał w sobie piękną Hrabinę (Małgorzata Kożuchowska). Sam z nią zerwać nie może, gdyż w takich okolicznościach spisana przedmałżeńska umowa przewiduje wypłatę pokrzywdzonej stronie 30 tys. liwrów. Tymczasem Lelio nie kryje, że liczy już na inną partię, swataną mu dziewczynę z Paryża, która rocznego dochodu ma dwakroć tyle, co zaręczona z nim Hrabina.

Kawaler, który de facto jest… dziewczyną, bierze się do dzieła. Mimo rozmaitych qui pro quo i równie groźnych co zabawnych zagrożeń – aby utrzymać w sekrecie tajemnicę swej płci, musi się opłacać szczwanemu słudze Trivelinowi (Radziwiłowicz) – perfekcyjnie wypełnia swą misję. Do finału zaskakującego głównie tych, którzy z emocji zapomnieli pełnego tytułu dzieła.

Reżyser Jacques Lassalle harmonijnie połączył w swojej inscenizacji koronkową scenerię, jak z obrazów Fragonarda, ze śpiewną muzyką o mozartowskiej lekkości i wspaniałą, skoordynowaną grą wszystkich aktorów. Na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza Jerzy Radziwiłowicz, który w roli filozofującego szaławiły miał jak nigdy dotąd możliwość wykazania się niepodrabialną vis comica. Małgorzata Kożuchowska zdała się wprost urodzoną arystokratką. W dojrzałym debiucie urzekała spontanicznością Wiktoria Gorodeckaja.

Niezwykłej urody okazał się pomysł spuszczania ze sznurowni przezroczystych folii z wymalowanymi na nich drzewami, które w zależności od potrzeb tworzą parkowe aleje, a nawet zagajnik. Lekkość, wdzięk, perfekcja, sukces.

[i]Pierre de Marivaux „Umowa, czyli Łajdak ukarany”, przekład Jerzy Radziwiłowicz, reżyseria Jacques Lassalle, premiera 5 marca 2009 r., Teatr Narodowy, Warszawa.[/i]

Zachwycającą scenografię Doroty Kołodyńskiej czy prześmiewczo wdzięczną muzykę Jacka Ostaszewskiego?

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/9147,1,270668.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b]

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Teatr
Wojna o teatr w Kielcach skończy się zarządem komisarycznym w Świętokrzyskiem?
Teatr
Ministra Wróblewska: Wojewoda świętokrzyski skontroluje konkurs w teatrze w Kielcach
Teatr
Drugi konkurs w kieleckim teatrze „ustawiony” pod osobę PiS z TVP Kielce?
Teatr
Czy „aniołek Kaczyńskiego” wywoła piekło w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego?
Teatr
Czy władze Świętokrzyskiego ustawiały konkurs na dyrektora teatru w Kielcach?