Ubóstwione oko kamery

„Persona” Krystiana Lupy pokazuje, jak w świecie bez Boga na ołtarzu mediów składane są gwiazdy

Publikacja: 23.04.2009 00:31

Sandra Korzeniak i Katarzyna Figura w świetnych rolach

Sandra Korzeniak i Katarzyna Figura w świetnych rolach

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Marilyn Monroe Sandry Korzeniak leży w barłogu na stołach zestawionych pośrodku sceny. Rozczochrana, w wyciągniętym czarnym swetrze. Pali, zalewa się whisky i snuje monolog. O nieudanej miłości z Arthurem Millerem, pustce hollywoodzkiej sławy, która zniszczyła jej życie i osobowość. Marzy o roli Gruszeńki z „Braci Karamazow”, która mogłaby odnowić jej karierę i życie emocjonalne.

Drugą część tryptyku „Persona” – wcześniej było „Factory” o Andym Warholu – Lupa pokazał po raz pierwszy trzy tygodnie temu we Wrocławiu, gdy odbierał Europejską Nagrodę Teatralną. Spektakl nie był ukończony, ale reżyser zdecydował się na otwartą próbę z suflerką. Zasiadł przed sceną z mikrofonem i udzielał aktorom uwag.

Oglądaliśmy próbę, ale przekaz był czytelny. Jednak wieść o niegotowym przedstawieniu sprowokowała widzów i krytykę do szczerych reakcji. Wybrzydzano na teatralny brudnopis, na to, że Monroe nie jest piękna. Potwierdziła się diagnoza reżysera, że w świecie popkultury nieważna jest prawda i naturalność, tylko wypreparowana na potrzeby mas fałszywa ikona nieśmiertelnego piękna.

Przed spektaklem, który oglądałem w Warszawie, reżyser pozostawał niewidoczny. Jego krzesło na proscenium było puste. Deus ex machina, przez głośniki, powiedział: – Przepraszamy za opóźnienie, ale aktorka miała mały wypadek.

Chwilę potem Sandra Korzeniak skierowała pilota w stronę widowni, nacisnęła „rec” i tylna ściana sceny zamieniła się w ekran. Niewidoczne oko kamery transmitowało wydarzenia, których byliśmy świadkami w żywym teatralnym planie.

W spektaklu poza finałem nic nie jest jednoznaczne. Lupa nie gra przedstawienia wprost na scenie, tylko wsunął w nią pudło własnego projektu architektonicznego: zapuszczonego atelier filmowego, z fabrycznymi świetlikami i ewakuacyjnymi schodami prowadzącymi w ślepy zaułek. Oglądamy Sandrę Korzeniak grającą Marilyn Monroe intymnie, na granicy ekshibicjonizmu. Dzięki kreacjom Katarzyny Figury (kochanka), Piotra Skiby (fotograf) i Władysława Kowalskiego (psychoanalityk) wchodzimy w sceniczny trans. Ale iluzja nie ma szansy zaistnieć dłużej – przełamywana co chwilę sygnałami o wielości planów, w których oglądamy spektakl. Mnożą się jak w rzeczywistości poddanej regułom mediów: naszpikowanej kamerami i mikrofonami. Aktorzy wspominają, że są nagrywani. Patrzą na nas i zastanawiają się, czy są w teatrze czy kościele. Z zapisu wideo próby wiemy o problemach Korzeniak. Musi grać ideał, a nie przypomina ideału Hollywood.

Ostatnią scenę całopalenia Marilyn transmituje na ekran kamera jadąca po scenie. Obraca się w kierunku widowni i... przestajemy być widzami w teatrze. Stajemy się uczestnikami rytuału, który odbywa się na co dzień, gdy miliardy ludzi gwałcą intymność gwiazd. Potrzebują ich piękna, ale i ofiary. Mocno brzmią słowa psychoanalityka: niektórzy czują się do tej roli predestynowani.

Musi ich tylko pokochać boskie oko. Boskie oko kamery.

[i]Podyskutuj z autorem: [link=mailto:j.cieslak@rp.pl]j.cieslak@rp.pl[/link][/i]

Marilyn Monroe Sandry Korzeniak leży w barłogu na stołach zestawionych pośrodku sceny. Rozczochrana, w wyciągniętym czarnym swetrze. Pali, zalewa się whisky i snuje monolog. O nieudanej miłości z Arthurem Millerem, pustce hollywoodzkiej sławy, która zniszczyła jej życie i osobowość. Marzy o roli Gruszeńki z „Braci Karamazow”, która mogłaby odnowić jej karierę i życie emocjonalne.

Drugą część tryptyku „Persona” – wcześniej było „Factory” o Andym Warholu – Lupa pokazał po raz pierwszy trzy tygodnie temu we Wrocławiu, gdy odbierał Europejską Nagrodę Teatralną. Spektakl nie był ukończony, ale reżyser zdecydował się na otwartą próbę z suflerką. Zasiadł przed sceną z mikrofonem i udzielał aktorom uwag.

Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie