Gdy zresztą w latach 60. XIX stulecia ulubieniec paryżan Jacques Offenbach przedstawił swą „Piękna Helenę”, wszyscy wiedzieli, że to utwór o współczesności. Wprawdzie akcja operetki toczy się w starożytnej Sparcie, tuż przed wybuchem wojny trojańskiej, którą wywołał Parys, porwawszy Helenę, małżonkę króla Menelausa, ale nie chodzi tu o rekonstrukcję zdarzeń opisanych przez Homera w „Iliadzie”.
Wyśmiewając patos klasycznej komedii, Offenbach kpił przede wszystkim ze współczesnych mu osobistości oraz urzędników na dworze Napoleona III. Kilka lat później jednak francuska monarchia upadła i wszystkie aluzje zawarte w „Pięknej Helenie” straciły aktualność.
Czy zatem jest sens powrotu do tej operetki? Nikt już nie nuci przebojowej arii Parysa „W lasku Ida trzy boginie”, a młode pokolenie niewiele wie o bohaterach wojny trojańskiej. Opera na Zamku postanowiła jednak spróbować i chyba znalazła sposób na to, by powstał atrakcyjny spektakl.
– Nasza realizacja „Pięknej Heleny” będzie nietuzinkowa, bo robiona jest przez ludzi młodych, którzy mają pasję i odwagę, więc nie podchodzą do tej realizacji na kolanach – tłumaczył w jednym z wywiadów autor nowego libretta Krzysztof Czeczot. – Mamy ogromny szacunek dla tej sztuki, dlatego chcemy spróbować ją odkurzyć, zedrzeć starą farbę i pomalować na nowo.
Widz stanie się świadkiem wydarzeń rozgrywających się w ekskluzywnym kurorcie, na Ibizie lub Hawajach, gdzie odpoczywają biznesmeni i politycy. Przybywa tam Parys, który oczarowany urodą Heleny, znajdzie sposób, by wkręcić się na nocny bankiet, żeby ją bliżej poznać. On także jej się podoba, ale Helena – inaczej niż u Offenbacha – nie zamierza zbyt długo bronić swojej cnoty.