Ci, którzy sporo obiecywali sobie po „Mirandzie”, najnowszej realizacji Oskarasa Korsunovasa z Teatru Miejskiego w Wilnie, mogą czuć satysfakcję. Powstało dzieło wybitne, przejmujące, osadzone w naszej rzeczywistości, choć mocno odwołujące się do treści uniwersalnych.
„Miranda” powstała z pewnego niedosytu Korsunovasa wywołanego islandzką „Burzą”. Litewski twórca przygotował wtedy pełną fajerwerków opowieść o magii teatru. Prospero był w niej reżyserem a mieszkańcy wyspy aktorami jego teatru. Po tamtym przedstawieniu Korsunowas uznał, że pominął jeden z ważniejszych wątków u Szekspira — relacje ojca i córki. Pojawiają się one także w „Hamlecie” (Ofelia/Poloniusz) oraz są głównym tematem „Króla Leara”.
Z Kulturą na Ty - poleć swoje wydarzenie kulturalne
„Miranda’’ to rzecz o wykluczonych i wzruszająca opowieść o sile wyobraźni i potędze marzenia. Rozpisana jest na dwójkę aktorów. Prospero jest starym człowiekiem opiekującym się córką z porażeniem mózgowym. Ich „wyspa” jest niewielkim mieszkaniem z meblościanką wypełnioną książkami. Prospero ma poczucie przegranego źycia, czuje się jednym z desydentów skazanych na samotność. Miranda mimo swych nieskoordynowanych ruchów żyje marzeniami o karierze baletnicy. Wyobraża sobie, że tańczy jedną z ról w „Jeziorze łabędzim”, do którego muzykę często słyszy w radiu. Ojciec chcąc ją wyciągnąć z letargu, czyta jej szekspirowską „Burzę”. Wciela się też w niektórych mieszkańców wyspy.