Powstawanie tego dramatu jest dowodem na to, jak fikcja może zderzyć się z rzeczywistością.
Kiedy w głowie Sikorskiej-Miszczuk kiełkował pomysł na opisanie podobnej, ale całkowicie wymyślonej sytuacji, gazety opisały historię Michela Leleua. Na wystawie poświęconej zagładzie rozpoznał on walizkę ojca. Wypożyczoną ze zbiorów muzeum w Oświęcimiu jako jeden z trzech zachowanych bagaży zamordowanych tam francuskich Żydów.
Dla Leleua, który przetrwał wojnę w ukryciu i starał się odrzucić pamięć o tamtych czasach, był to przełomowy moment w życiu. Wrócił do oryginalnego nazwiska Levi i pogodził się z własną tożsamością.
Ten nieoczekiwany sygnał spowodował, że Sikorska-Miszczuk postanowiła opisać przypadek, który wcześniej wydawał jej się nieprawdopodobny. Stał się dla niej pretekstem do opowieści o człowieku odciętym od własnych korzeni i uzdrowicielskiej sile prawdy.
„Mam pół serca, pół płuca, jedno oko. Jest mi źle. Mam kłopoty z oddychaniem. Słabo widzę. Brak mi oparcia w życiu. Coś mi siedzi w gardle. Wydaje mi się, że urodziłem się z dwiema nogami, z dwojgiem oczu, całym płucem i zdrowym sercem" – mówi stworzony przez nią bohater Fransua Żako.