Niewielkie opowiadanie z debiutanckiego tomu „Pamiętnik z okresu dojrzewania" Witolda Gombrowicza zrobiło w polskim teatrze sporą karierę od pamiętnej realizacji w Warszawie na Scenie Prezentacje w 1980 roku. Może dlatego, że jest w nim cały zestaw fundamentalnych tematów, które podejmował późniejszy autor „Pornografii" i „Trans-Atlantyku" w wyjątkowo przystępnej formie: „przyprawianie gęby", groteska i parodia. Ta ostatnia dotyczy tym razem powieści kryminalnej. W spektaklu, który w warszawskiej Polonii przygotowała Izabella Cywińska, dochodzą jeszcze aluzje polityczne.
Główny bohater utworu, sędzia śledczy pan H., przybywa do domostwa obywatela ziemskiego pana K. Jest zdziwiony, że na peronie nikt go nie wita. Na miejscu spotyka zapłakaną rodzinę i dowiaduje się, że gospodarz zmarł poprzedniej nocy. Instynkt sędziego śledczego nie pozwala mu przejść wobec tej śmierci obojętnie. Choć wszystkie poszlaki temu zaprzeczają, wysnuwa wniosek, że ma do czynienia z morderstwem. Z każdą minutą tak nakręca spiralę emocji, podejrzeń i wzajemnych oskarżeń, że sterroryzowana śledztwem rodzina przyznaje się do czynów, których nie popełniła.
Ta zabawa kryminałem o tym, „jak zrobić pasztet z zająca, nie mając zająca", bardzo precyzyjnie wyreżyserowana przez Izabellę Cywińską, to czytelny powrót reżyserki do teatru politycznego, który niegdyś był jej specjalnością, zwłaszcza na przełomie lat 70. i 80. w czasach dyrekcji w poznańskim Teatrze Nowym.
Także teraz w Polonii trudno nie odczytywać tej parodii kryminału bez odniesień do toczących się w Polsce dyskusji na temat katastrofy smoleńskiej i kolejnych specjalistów, którzy wysnuwają coraz bardziej zaskakujące hipotezy.