Smoleński Gombrowicz

„Zbrodnia z premedytacją” z brawurową rolą Wojciecha Malajkata - pisze Jan Bończa-Szabłowski

Publikacja: 19.06.2012 09:14

Magdalena Warzecha, Rafał Mohr i Wojciech Malajkat

Magdalena Warzecha, Rafał Mohr i Wojciech Malajkat

Foto: Teatr Polonia, Robert Jaworski RJ Robert Jaworski

Niewielkie opowiadanie  z debiutanckiego tomu „Pamiętnik z okresu dojrzewania" Witolda Gombrowicza zrobiło w polskim teatrze sporą karierę od pamiętnej realizacji w Warszawie na Scenie Prezentacje w 1980 roku. Może dlatego, że jest w nim cały zestaw fundamentalnych tematów, które podejmował późniejszy autor „Pornografii" i „Trans-Atlantyku" w wyjątkowo przystępnej formie: „przyprawianie gęby", groteska i parodia. Ta ostatnia dotyczy tym razem powieści kryminalnej. W spektaklu, który w warszawskiej Polonii przygotowała Izabella Cywińska, dochodzą jeszcze aluzje polityczne.

Zobacz galerię zdjęć

Główny bohater utworu, sędzia śledczy pan H., przybywa do domostwa obywatela ziemskiego pana K. Jest zdziwiony, że na peronie nikt go nie wita. Na miejscu spotyka zapłakaną rodzinę i dowiaduje się, że gospodarz zmarł poprzedniej nocy. Instynkt sędziego śledczego nie pozwala mu przejść wobec tej śmierci obojętnie. Choć wszystkie poszlaki temu zaprzeczają, wysnuwa wniosek, że ma do czynienia z morderstwem. Z każdą minutą tak nakręca spiralę emocji, podejrzeń i wzajemnych oskarżeń, że sterroryzowana śledztwem rodzina przyznaje się do czynów, których nie popełniła.

Ta zabawa kryminałem o tym, „jak zrobić pasztet z zająca, nie mając zająca", bardzo precyzyjnie wyreżyserowana przez Izabellę Cywińską, to czytelny powrót reżyserki do teatru politycznego, który niegdyś był jej specjalnością, zwłaszcza na przełomie lat 70. i 80. w czasach dyrekcji w poznańskim Teatrze Nowym.

Także teraz w Polonii trudno nie odczytywać tej parodii kryminału bez odniesień do toczących się w Polsce dyskusji na temat  katastrofy smoleńskiej i kolejnych specjalistów, którzy wysnuwają coraz bardziej zaskakujące hipotezy.

Tak mocne osadzenie w dzisiejszej rzeczywistości spektaklu o „zwłokach, które dopominają się o mordercę" nie odbiera mu wcale wymiaru artystycznego. To przedstawienie z wielką rolą Wojciecha Malajkata. Hołd odtwórcy postaci ze „Ślubu" i „Operetki" złożony przez aktora zarówno Gombrowiczowi, jak i Jerzemu Grzegorzewskiemu, zmarłemu w 2005 roku reżyserowi, dyrektorowi warszawskiego Teatru Studio, a potem Narodowego, którego aktor zawsze traktował jako mistrza.

Malajkat postać sędziego ma skonstruowaną  precyzyjnie jak  szwajcarski zegarek. Za zakłopotaniem, grymasem, tajemniczym uśmiechem, które roztacza wokół, kryje się siła sadysty osaczającego swoje ofiary pajęczą siecią i wręcz zmuszającego do popełnienia zbrodni. W tym spektaklu tak bardzo przyciąga uwagę widzów, że pozostałe role właściwie się nie liczą, choć są godne odnotowania, zwłaszcza omdlewająca wdowa Elżbiety Kępińskiej. Walorem jest także „samoodsłaniająca się" scenografia Macieja Preyera, a w niej świece, które same się zapalają i okazały zdalnie sterowany karaluch.

Nie obejrzeć tego Gombrowicza byłoby zbrodnią.

Teatr
Wojna o teatr w Kielcach skończy się zarządem komisarycznym w Świętokrzyskiem?
Teatr
Ministra Wróblewska: Wojewoda świętokrzyski skontroluje konkurs w teatrze w Kielcach
Teatr
Drugi konkurs w kieleckim teatrze „ustawiony” pod osobę PiS z TVP Kielce?
Teatr
Czy „aniołek Kaczyńskiego” wywoła piekło w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego?
Teatr
Czy władze Świętokrzyskiego ustawiały konkurs na dyrektora teatru w Kielcach?