W krakowskim Teatrze STU trwają ostatnie przygotowania do dzisiejszej premiery „Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Tak spełni się marzenie szefa i założyciela tej sceny Krzysztofa Jasińskiego, który kieruje nią niemal pół wieku.
Premiera „Wesela" zawsze jest wydarzeniem, w Krakowie to wydarzenie szczególne. Tu w marcu w 1901 r. w Teatrze Miejskim po raz pierwszy zagrano ten utwór. Wywołał ogromne emocje i jak się potem okazało, zapewnił autorowi szczególne miejsce nie tylko w polskim teatrze, ale i w historii.
Pisząc „Wesele", Wyspiański inspirował się dramatami Mickiewicza, Fredry i Słowackiego, ale także malarstwem Jacka Malczewskiego i Maksymiliana Gierymskiego. Dał niezwykle trafny, choć gorzki obraz naszego społeczeństwa, opowiedział o naszych fobiach i marzeniach.
– Teatr STU powstał jako scena studencka – przypomina Krzysztof Jasiński. – Oprócz spektakli, które budowały naszą historię, wzbudzały dyskusję i z którymi objechaliśmy niemal cały świat, zawsze miałem w sercu coś, co nazwałbym „teatrem niemożliwym". Myślałem o nim z pokorą, wiedziałem, że muszę do niego dorosnąć, nim przyjdzie chwila, kiedy stanie się on faktem. Dotyczyło to przede wszystkim twórczości Stanisława Wyspiańskiego.