„Space Opera" powstała właśnie na zamówienie poznańskiego Teatru Wielkiego i jak mówi jego dyrektor artystyczny, Gabriel Chmura, jednym z nieformalnych warunków było to, by widz wychodząc ze spektaklu mógł zagwizdać melodię, którą przed chwilą usłyszał. Aleksander Nowak ma nadzieję, że spełni warunek dyrektora Chmury. Nie zdradza jednak motywu, który według niego utkwi w pamięci widzów, ale utrzymuje, że w nutach są zawarte idiomy muzyki popularnej i nawiązanie m.in. do jazzu.
Kompozytor podkreśla, że ma to być muzyki przestrzenna, ale napisana na klasyczny zestaw symfoniczny: dużą orkiestrę, chór mieszany i solistów. Aleksander Nowak ściśle zaś współpracował z Georgijem Gospodinovem, autorem libretta, a zarazem znanym bułgarskim pisarzem. Nie ukrywa, że pierwsze pomysły muzyczne rodziły się u niego natychmiast po zapoznaniu się z pierwszymi propozycjami libretta.
O czym opowiada „Space Opera"? W przestrzeń kosmiczną wyrusza para małżeńska. Przez 500 dni i nocy ma być nieustannie pod okiem kamer i widzów na ziemi. Towarzyszy im mucha – pasażer na gapę - (w epizodzie pojawia się także pies Łajka) oraz producent- ni to telewizyjna gwiazda z reality-show, ni kierownik w ośrodku kierowania lotem kosmicznym. Ewa oponuje przeciwko telewizyjnemu podglądactwu, ale zostaje przekonana do pomysłu wyprawy.
Pointy kompozytor przed premierą nie chce zdradzić, ale całość ma mieć aktualne przesłanie. Aleksander Nowak- adiunkt Akademii Muzycznej w Katowicach – podkreśla, że wnikliwie obserwuje, co się dzieje wokół. Dodaje też, że drugą operę w swoim dorobku (poprzednią „Sudden Rain" wystawiła Opera Narodowa) pisał tak, by „utwór był dla widza przystępny, a do muzyki chciało się wracać".
Zdaniem reżyserki Eweliny Pietrowiak i dyrygenta Marka Mosia „Space Opera" łączy nowatorstwo z tradycyjnymi gustami melomanów. – Swą inscenizacją chcę dotrzeć do wrażliwości nawet przypadkowego widza, rzadko goszczącego w gmachu opery. Jeśli wyjdzie on poruszony i przejęty spektaklem, będzie to sukces tego dzieła – dodaje Ewelina Pietrowiak