Czarodziejka teatru

Odeszła artystka, która dokonała rewolucji w sztuce tańca. Na występy jej Tanzteather z Wuppertalu na wrocławskim festiwalu Świat Miejscem Prawdy przyjechali fani z wielu krajów. Nie tylko dlatego, by obejrzeć spektakl „Nefés”.

Publikacja: 30.06.2009 18:18

Występ Bausch z 1995 roku

Występ Bausch z 1995 roku

Foto: AFP

W poniedziałek po przedstawieniu miało odbyć się spotkanie z Piną Bausch, a wiadomo od lat, że niechętnie godziła się na takie rozmowy, rzadko udzielała też wywiadów. W niedzielę przysłała list, że nie przyjedzie powodu choroby. Wczoraj nadeszła wiadomość o jej śmierci. Nagłej, zaledwie pięć dni wcześniej lekarze zdiagnozowali u niej raka w tak zaawansowanym stopniu, że nie było szans na ratunek.

Przeżyła 68 lat, prawie czterdzieści z nich poświęciła pracy ze swoim zespołem w Wuppertalu. To niewielkie niemieckie miasto za jej sprawą zmieniło się w jeden z najważniejszych ośrodków tańca na świecie.

Już za życia stała się legendą, niedosięgłym wzorem dla innych, którzy próbowali podążać wytyczoną przez nią drogą. W Polsce wiedzieliśmy o niej zbyt mało. Obecna wrocławska wizyta była zaledwie trzecią w historii jej zespołu. Może dobrze się stało, że mogliśmy tym razem obejrzeć spektakl „Nefés”, gdyż jest w nim to wszystko, co najwartościowsze i najbardziej oryginalne w sztuce Piny Bausch.

Urodziła się w 1940 r. w Solingen, jej rodzice prowadzili tam pensjonat z niewielką restauracją. Naukę tańca rozpoczęła w wieku 15 lat u znanego z reformatorskich poglądów Kurta Joosa. Cztery lata później pojechała na dalsze studia do Nowego Jorku, gdzie zgłębiała technikę największych artystów tańca modern, José Limona i Marthy Graham, ale to Kurt Joos pozostał jej mistrzem.

Wróciła do Niemiec na początku lat 60., by zostać solistką w jego zespole, który następnie przejęła. I choć potem stworzyła go niemal od nowa, dobierając tancerzy z różnych krajach, pozostała wierna teoretycznym ideom swego nauczyciela. Jako pierwsza połączyła taniec z innymi sztukami, tworząc nowy gatunek: teatr tańca.

Dziś gdy co drugi zespół na świecie używa tej nazwy, trudno pojąć, że Pina Bausch dokonała prawdziwej rewolucji. Zaczynała jako choreografka, choć od początku walczyła z tradycją i konwencją, czego dowodem jej niezwykła wersja „Święta wiosny” z 1975 r. Przełomowy okazał się o trzy lata późniejszy „Cafe Müller” z 1978 r. Od tego momentu Pina Bausch konsekwentnie łączyła taniec z aktorstwem, piosenką, czy kabaretem. Kicz mieszała z poezją, groteskę z liryką.

Najbardziej niezwykła była jednak jej metoda pracy. Mawiała: „Szukam ludzi, którzy tańczą, a nie tancerzy”. Pracę nad każdym spektaklem, a w Wuppertalu stworzyła ich 42, zaczynała od zadawania wykonawcom dziwnych pytań. Choćby takich: Czy pamiętacie uczucia towarzyszące pierwszej miłości? Jak moglibyście je przedstawić? Tak narodziło się słynne widowisko „Nelken”.

Potem kazała te propozycje powtarzać, dokonywała redukcji, aż z wielu pomysłów układał się scenariusz. Niczego nie narzucała, za to wyzwalała w tancerzach nieznaną im wcześniej energię. Dlatego to, co prezentowali na scenie, było tak naturalne, szczere i wyjątkowe, jak niepowtarzalne są sposoby wyrażania emocji przez każdego człowieka.

Ta metoda pracy sprawiła, że choreograficzny język Piny Bausch jest trudny do opisania i podrobienia. Była prawdziwą czarodziejką, o czym świadczy choćby fakt, że tancerze, którzy zazwyczaj wędrują od jednego zespołu do drugiego, trafiwszy do Wuppertalu zostawali na dziesięciolecia. Wielu występowało, skończywszy nawet 50 lat, ale też Pina Bausch głosiła tezę, że tańczyć mogą wszyscy i w każdym wieku.

Członkowie Tanztheater Wuppertal, których wiadomość o śmierci zastała we Wrocławiu, w hołdzie dla Piny Bausch postanowili wczoraj wystąpić. Dalszy los zespołu jest jednak niepewny, bo nikt nie będzie w stanie jej zastąpić. Raz jeszcze okazało się, jak ulotną sztuką jest taniec.

W poniedziałek po przedstawieniu miało odbyć się spotkanie z Piną Bausch, a wiadomo od lat, że niechętnie godziła się na takie rozmowy, rzadko udzielała też wywiadów. W niedzielę przysłała list, że nie przyjedzie powodu choroby. Wczoraj nadeszła wiadomość o jej śmierci. Nagłej, zaledwie pięć dni wcześniej lekarze zdiagnozowali u niej raka w tak zaawansowanym stopniu, że nie było szans na ratunek.

Przeżyła 68 lat, prawie czterdzieści z nich poświęciła pracy ze swoim zespołem w Wuppertalu. To niewielkie niemieckie miasto za jej sprawą zmieniło się w jeden z najważniejszych ośrodków tańca na świecie.

Pozostało 82% artykułu
Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Taniec
Taneczne święto Indii
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Taniec
Primabalerina z Teatru Bolszoj opuściła kraj. "Wstydzę się Rosji"