Twarzą brexitu pozostanie David Cameron, premier, który nieopatrznie rozpisał referendum rozwodowe i je przegrał. Ale jeśli po latach morderczych sporów do wyjścia kraju z Unii w końcu nie dojdzie, symbolem takiego zwrotu sytuacji będzie Fiona Onasanya, pierwsza w historii kraju posłanka, która mimo wyroku więzienia za ukrywanie odpowiedzialności za wypadek drogowy nie zrezygnowała z zasiadania w Izbie Gmin. To właśnie głos tej wywodzącej się z nigeryjskiej rodziny i wyrzuconej z Partii Pracy posłanki przesądził w nocy ze środy na czwartek o przyjęciu przez parlament uchwały nakazującej premier May wystąpienie do Unii o kolejne odłożenie terminu wyprowadzenia kraju z Unii. W ten sposób trzeciorzędni deputowani de facto przejęli kontrolę nad brexitem. Co się stanie z rozwodem, staje się przez coraz trudniejsze do przewidzenia. Od referendum z czerwca 2016 r. nigdy prawdopodobieństwo, że Wielka Brytania jednak pozostanie w Unii, nie było tak duże.
Nowy plebiscyt?
Skoro wyjście kraju ze Wspólnoty bez żadnego porozumienia nie jest już na stole, na szczycie 10 kwietnia w Brukseli Theresa May będzie musiała przystać na bardzo długie odłożenie, które będą forsowali przywódcy UE. Premier już zresztą przyznała, że nie jest zasadniczo przeciwna udziałowi swojego kraju w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Tak długa zwłoka otwiera jednak drogę do nowego referendum w sprawie brexitu. Lider laburzystów Jeremy Corbyn, który od środy prowadzi rozmowy z May w sprawie kompromisowego scenariusza rozwodu, podkreśla, że każde ustalenie powinno być zatwierdzone w nowym, powszechnym głosowaniu. Ale to samo po raz pierwszy otwarcie przyznał też minister finansów Philip Hammond, lider proeuropejskich frakcji torysów.
Opinia publiczna w Wielkiej Brytanii do tej pory zaskakująco mało zmieniała się w sprawie brexitu. Mimo wszystko wiele wskazuje na to, że wzrost poparcia dla pozostania w Unii będzie się teraz nasilał.
Partia Konserwatywna, siła napędowa na rzecz wyprowadzenia kraju z Unii, jest u progu jeśli nie rozpadu, to przynajmniej paraliżu. To właściwie uniemożliwia May rozpisanie przedterminowych wyborów i skazuje ją na współpracę z laburzystami.