W Waszyngtonie panuje przekonanie, że Iran za bardzo rozbudował swoje wpływy w regionie, że planuje dołączyć do grona mocarstw atomowych i że dozbraja ekstremistów w Iraku i Afganistanie. Cytowany przez "Guardiana" Patrick Cronin, analityk z brytyjskiego Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, twierdzi, że prawdziwym problemem nie jest Iran, lecz Izrael. Jego zdaniem, jeśli Izrael zechce zaatakować Iran, Amerykanie będą musieli wybrać: czy powiedzieć Izraelczykom "nie", czy pozwolić im na atak, czy dokonać go samemu.

- To rewelacje wzięte z księżyca - mówi jednak o publikacji "Guardiana" Zdzisław Lachowski, specjalista ds. Iranu ze Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem. - USA nie zaatakują, jeśli nie będą miały mocnego powodu.

Według Lachowskiego w grę mógłby wchodzić atak na irańskie instalacje jądrowe, ale jego skuteczność może być niższa od zakładanej. -Iran kupuje od Rosjan rakiety zdolne do zestrzelenia amerykańskich pocisków. Na pewno jest w stanie przynajmniej częściowo osłabić amerykańskie uderzenie - ostrzega analityk SIPRI.