W odróżnieniu od wyborów w 2004 r. Uspaskichowi nie pomogły duże pieniądze i populistyczne hasła. Przed trzema laty dzięki milionom i obietnicom przekształcenia Litwy w kraj mlekiem i miodem płynący na milionera rosyjskiego pochodzenia w jednomandatowym okręgu głosowało ponad 60 procent wyborców. Jego Partia Pracy przez ponad dwa lata współrządziła Litwą. Jednak Uspaskich musiał wycofać się z rządu i parlamentu po ujawnieniu, że proteguje własne firmy.

Przed ponad rokiem wokół milionera i jego partii wybuchł kolejny skandal. Został oskarżony o zdefraudowanie z partyjnej kasy blisko 25 mln litów (około 28 mln zł). Ścigany przez litewski wymiar sprawiedliwości ostatnie półtora roku musiał się ukrywać w Rosji. Wybory uzupełniające stały się okazją do hałaśliwego powrotu na Litwę. Tuż po przybyciu z Rosji został osadzony w areszcie śledczym. Wedle jego PR-owców miał zostać „ofiarą litewskich elit”. W celi przebywał jednak niespełna dobę, po czym sąd zamienił mu areszt śledczy na domowy, który odsiaduje w swej luksusowej willi w Kiejdanach. Jak powiedział wczoraj lider konserwatystów Andrius Kubilius, „wyborcy wytrzymali atak, jakiego Litwa nie widziała w ciągu wszystkich 17 lat swej niepodległości. Miliony, które miały posłużyć praniu mózgów, przegrały z uczciwością i obywatelskim entuzjazmem”.