W SLD trwają przymiarki do list kandydatów do europarlamentu. Chętnych jest dużo, bo chcą tam przeczekać trudny czas dla lewicy. Poza obecnymi deputowanymi Andrzejem Szejną, Bogusławem Liberadzkim i Markiem Siwcem na karierę europejską liczą: Katarzyna Piekarska i Jolanta Szymanek-Deresz – dwie wiceprzewodniczące partii, Tadeusz Iwiński i Janusz Zemke – obaj w zarządzie krajowym partii, oraz dwójka sztandarowych antyklerykałów – Joanna Senyszyn, była wiceprzewodnicząca partii, i Piotr Gadzinowski. Czas nagli, bo do wyborów europejskich zostało zaledwie 11 miesięcy. W październiku SLD podpisze wspólną dla całej europejskiej lewicy deklarację programową. Od tego momentu kampania wyborcza powinna ruszyć pełną parą.
– Jeżeli chcemy odnieść sukces w przyszłorocznych wyborach, już we wrześniu musimy rozpocząć pracę z kandydatami na europosłów – przyznaje Andrzej Szejna, szef polskiej delegacji lewicy w Parlamencie Europejskim. – Nie jesteśmy Platformą Obywatelską, musimy zapracować na wynik.
Tymczasem układanie list może być bolesne. Obecni deputowani mają bardzo silną pozycję i na pewno nie ustąpią miejsca nowym kandydatom. A przy obecnych notowaniach na zbyt wiele mandatów lewica nie może liczyć. Ale najpoważniejszym problemem jest konieczność porozumienia się ze wszystkimi partiami na lewicy i stworzenia jednej wspólnej listy. Były przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak zaledwie kilka tygodni temu zerwał współpracę w ramach bloku Lewica i Demokraci. Teraz trzeba będzie pracowicie odtwarzać sojusze.
– Musimy się porozumieć z Socjaldemokracją Polską i stworzyć jedną listę do europarlamentu, bo w przeciwnym wypadku ani my nie zrobimy dobrego wyniku, ani nasi konkurenci z lewicy – mówi Szejna, który jeszcze w maju był za zerwaniem współpracy z Partią Demokratyczną. Dziś Szejna jest zdania, że na wspólnej liście lewicy mogliby się znaleźć również kandydaci demokratów. pl, pod warunkiem że w europarlamencie zasilą frakcję europejskich socjalistów.
Za jedną listą kandydatów lewicy do PE jest też Piekarska. – Porozumienie jest konieczne. Dwie listy na lewicy osłabiają szanse wszystkich – mówi. Chciałaby otwierać mazowiecką listę do europarlamentu, a więc Dariusz Rosati z SdPl, tak jak pięć lat temu, mógłby kandydować z Warszawy.