Nicolas Sarkozy przypomniał, że Lech Kaczyński odegrał istotną rolę w negocjowaniu traktatu lizbońskiego, dlatego jego podpis ma wymiar moralny, a nie polityczny. – W Europie, jeżeli ktoś się pod czymś podpisuje, a później nie szanuje tego podpisu, to nie może być już mowy o negocjacjach – podkreślał. Odwoływał się do Lecha Wałęsy i Jana Pawła II. Groził, że bez nowego traktatu Francja nie zgodzi się na dalsze rozszerzenie Unii. – Polska jest krajem, którego bardzo potrzebujemy, ale wszyscy muszą się wywiązywać z raz danego słowa – dodał.
Burzy się we mnie krew, gdy prezydent innego kraju podnosi głos na prezydenta mojego kraju. Donald Tusk wczoraj w „Kropce nad i” w TVN 24
Francja obawia się, że problem z ratyfikacją traktatu uniemożliwi realizację planów Paryża, który chce uczynić z Unii ważnego gracza na scenie międzynarodowej. Sarkozy po cichu liczy, że Irlandię, która odrzuciła traktat w referendum, do zmiany zdania podczas kolejnego głosowania zachęci ratyfikowanie dokumentu przez pozostałe państwa UE. Tymczasem prezydent Kaczyński zapowiedział w wywiadzie dla „Dziennika”, że podpisze traktat dopiero po przyjęciu go przez Irlandczyków.
– W czasie rozmowy telefonicznej przed tygodniem Sarkozy nie ukrywał, że zależy mu na ratyfikacji, zanim Irlandia zdecyduje, co dalej. Pan prezydent obiecał Sarkozy’emu, że może na niego liczyć – powiedział „Rz” Mariusz Handzlik, dyrektor Biura Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezydenta RP.
– Podziwiam determinację Sarkozy’ego. Ma wielką wiarę w moc sprawczą słów. Niestety, samymi słowami nie przekona ani prezydenta Kaczyńskiego, ani irlandzkiego społeczeństwa – mówi „Rz” francuski politolog Dominique Moisi.