Co to za rudera? – pyta przewodnika turysta w jednym z licznych autokarów krążących po reprezentacyjnym bulwarze Berlina Unter den Linden. – To budynek polskiej ambasady – brzmi odpowiedź.
Na twarzach zwiedzających stolicę swego kraju Niemców z Nadrenii pojawiają się ironiczne uśmiechy. Niektórzy wymieniają pełne zrozumienia spojrzenia. Przewodnik tłumaczy jeszcze, że budynek jest nieczynny, że od dawna czeka na remont, ale mało kogo to interesuje. Turyści wysypują się z autokaru kierując swe kroki do sąsiadującego z polską ambasadą gabinetu figur woskowych Madame Tussauds. Opuszczony budynek polskiej ambasady stał się więc przypadkowo atrakcją turystyczną.
Polscy dyplomaci osiem lat temu przenieśli się do willi byłej Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie Zachodnim w Grünewaldzie z myślą, że będzie to tylko tymczasowa lokalizacja. Zostali tam do dziś.
Wybudowany w latach 60. minionego stulecia budynek przy Unter den Linden był siedzibą polskiej ambasady w NRD. Nie spełnia już żadnych wymagań technicznych i nadaje się tylko do rozbiórki. Trudno jednak o lepszą lokalizację dla przedstawicielstwa dyplomatycznego niż Unter den Linden. Naprzeciwko znajduje się monumentalny gmach ambasady rosyjskiej, niedaleko są placówki Wielkiej Brytanii, Francji i Stanów Zjednoczonych. To centrum tzw. dzielnicy rządowej, krok do Bundestagu, w pobliżu Ministerstwo Spraw Zagranicznych i inne instytucje państwowe.
– Najwyższy już czas na decyzje. Jedno nie ulega wątpliwości. W tym miejscu musi znajdować się przyszła polska ambasada – mówi „Rz” Władysław Bartoszewski, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera. O problemie polskiej ambasady będą zapewne rozmawiać w sobotę szefowie MSZ Polski i Niemiec, Radosław Sikorski i Frank Walter-Stein-meier, którzy spotkają się w Löcknitz w pobliżu Szczecina.