Konflikt zbrojny między Rosją a Gruzją postawił Berlin przed dylematem. Zachować się cynicznie i poprzeć Moskwę, od której zależy zaopatrzenie kraju w ropę i gaz, czy wesprzeć walkę o niezależność kaukaskiej republiki?
Berlin popadł w schizofrenię. Koalicja rządząca podzieliła się na dwa obozy. SPD zaciekle broniło Moskwy, obarczając całą winą za wojnę prezydenta Micheila Saakaszwilego. Chadecy z kanclerz Angelą Merkel na czele prezentowali bardziej umiarkowane stanowisko. Niektórzy politycy CDU, tak jak rzecznik tej frakcji w Bundestagu Eckart von Klaeden, zarzucili wręcz Moskwie „usilne starania o eskalację konfliktu w celu pokazania innym kaukaskim republikom, co się z nimi stanie, jeśli będą chciały się uniezależnić od Moskwy”.
Teraz, gdy Gruzja podpisała rozejm i zgodziła się na zawieszenie broni, a Moskwa dalej bombarduje gruzińskie miasta, nawet największym przyjaciołom Rosji w niemieckich elitach politycznych trudno bronić „pokojowego” charakteru moskiewskiej operacji. Niemiecki rząd zaczął apelować o pokój do obu stron konfliktu. Politycy SPD nawołują Rosję do wstrzymania nalotów na gruzińskie terytorium oraz do wycofania wojsk z separatystycznej Osetii Południowej. Ostre słowa krytyki wobec gruzińskiego rządu oraz nieskrywana satysfakcja większości polityków SPD, że Gruzja nie należy do NATO, poszły w niepamięć.
Gdyby należała, Niemcy musieliby pospieszyć jej z pomocą, ryzykując pogorszenie stosunków z Moskwą. Zdaniem niemieckich ekspertów od polityki wschodniej miałoby to poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa energetycznego ich kraju. Niektórzy eksperci w cyniczny sposób wyliczali, o ile wzrosną ceny ropy, jeśli Moskwa zmniejszy dostawy wskutek „bezmyślnych” działań Saakaszwilego. Dziś i oni zamilkli. Jak pisze niemiecki dziennik „Die Welt”, Rosja pokazała prawdziwą twarz, a rodzimą prorosyjską elitę polityczną „zatkało”.Jeszcze w sobotę wiceminister spraw zagranicznych z SPD Gernot Erler twierdził, że „Gruzja pogwałciła prawo międzynarodowe, próbując rozwiązać siłą kryzys wokół Osetii”. Zastępca szefa niemieckiej dyplomacji wyraził zrozumienie dla rosyjskiej reakcji na wydarzenia w regionie, który według niego jest gospodarczo utrzymywany przez Rosję.
Teraz Erler spuścił z tonu. Występując w telewizji ZDF, oświadczył, że Rosja musi wstrzymać działania wojskowe i otworzyć się na starania Zachodu o pokój w regionie. Chodzi o zabiegi „gołębia pokoju” niemieckiego rządu, ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera, który od niedzieli usiłuje namówić do dialogu szefów dyplomacji Gruzji i Rosji. Na razie bez skutku.