– Prezydent Kaczyński nie dotrzymał słowa – powtórzył wczoraj francuski prezydent, odnosząc się do odmowy podpisania traktatu lizbońskiego. Zareagował tak na pytanie polskiego eurodeputowanego Bernarda Wojciechowskiego (dawniej LPR, obecnie niezrzeszony). – Traktat z Lizbony negocjował nie premier Donald Tusk, ale prezydent Kaczyński ze swym bratem bliźniakiem, który był wówczas premierem. A wciąż brakuje podpisu pod ratyfikacją – podkreślił.
Sytuacja ta wywołała niezadowolenie części polskich eurodeputowanych. – Głupia i niepotrzebna wypowiedź Wojciechowskiego – komentował Adam Bielan (PiS). Nie uważa on jednak, by francuski przywódca obraził polskiego prezydenta. – Znamy jego temperament. Niestety, ma w zwyczaju odpowiadać na wszystkie pytania eurodeputowanych. Żałuję, że nie wyszedł z sali 10 minut wcześniej – mówił Bielan.
Sam Sarkozy w swoim wystąpieniu w ogóle nie wspomniał o Lechu Kaczyńskim, dopiero sprowokowany wygłosił zdania, które powtarza od kilku miesięcy.Francuski prezydent przypomniał, że w negocjacjach nad pakietem klimatycznym stanął po stronie państw biedniejszych.
– Polska to jeden z sześciu największych krajów UE. Potrzebujemy was. Ale Polska oprócz praw ma w UE obowiązki. To duży kraj i nie zarzucajcie mi, że od Polski oczekuję więcej niż od innych – stwierdził.
Przemawiając ostatni raz w Parlamencie Europejskim w roli przewodniczącego Rady Europejskiej, Sarkozy krytykował prezydenta Czech Vaclava Klausa.