W Izraelu wygrali centrowi liberałowie

Liberalna partia Kadima minimalnie wyprzedziła prawicowy Likud. To nie wystarczy do utworzenia rządu. Lider Likudu już zapowiedział , że będzie premierem

Aktualizacja: 11.02.2009 17:07 Publikacja: 11.02.2009 04:38

W sztabie wyborczym Cipi Liwni zapanowała euforia. Likud nadal ma jednak nadzieję na sprawowanie wła

W sztabie wyborczym Cipi Liwni zapanowała euforia. Likud nadal ma jednak nadzieję na sprawowanie władzy

Foto: AP

Według sondaży przed lokalami wyborczymi Kadima kierowana przez Cipi Liwni zdobyła poparcie, które zapewni jej 29 – 30 miejsc w 120-osobowym Knesecie. Likud Benjamina Netanjahu będzie miał 27 – 28 mandatów, skrajnie prawicowy Nasz Dom Izrael 14 – 15 miejsc, a Partia Pracy – 13.

– Masa ludzi w ostatniej chwili przestraszyła się, że Netanjahu zostanie premierem – mówi Mark Heller, analityk z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Likud przegrał rzutem na taśmę – do ostatniego dnia przed wyborami utrzymywał przewagę nad Kadimą. Całkiem prawdopodobne jednak, że to partia Netanjahu utworzy rząd, wchodząc w koalicję z Naszym Domem Izrael. Niezrozumiałe polityczne gry i niejasne często różnice pomiędzy partiami zniechęciły wielu Izraelczyków do pójścia do urn. – Ci zaś, którzy głosowali, często kierowali się emocjami. Nic dziwnego, że np. wielu wahało się, czy wesprzeć liberalną Kadimę czy skrajnie prawicowy Nasz Dom Izrael – mówi „Rz” Icchak Klein, analityk Israel Policy Centre w Jerozolimie. Izraelczycy zwracali uwagę głównie na to, co poszczególni politycy mówią o kwestii palestyńskiej. Liderzy obecnej centrolewicowej koalicji Cipi Liwni i Ehud Barak opowiadają się za utworzeniem państwa palestyńskiego. Według nich w obliczu szybkiego wzrostu arabskiej populacji jest to jedyny sposób na zachowanie żydowskiej tożsamości Izraela.

– Ludzie w Izraelu myślą o tym zjawisku każdego dnia, zagraża im to bardziej niż Hamas czy Iran – mówi Uri Dromi, były rzecznik premiera, cytowany przez „The Telegraph” – Jeżeli zostanie zachowana zasada „jeden człowiek – jeden głos”, Izrael straci swój żydowski charakter. Jeżeli nie będzie ona obowiązywała, staniemy się państwem apartheidu.

Według Partii Pracy Baraka podstawą do negocjacji z Palestyńczykami mogłaby być tzw. inicjatywa saudyjska (znana też jako propozycja „ziemia za pokój”) przewidująca wycofanie się Izraelczyków do granic z 1967 r. – w zamian państwa arabskie nawiązałyby stosunki z Tel Awiwem.

Szef opozycyjnego, prawicowego Likudu Benjamin Netanjahu (zwany Bibi) wskazywał z kolei na niebezpieczeństwa wiążące się z powstaniem niepodległego państwa Palestyńczyków. – Jego armia i lotnictwo zagrażałyby Izraelowi – ostrzegał. Zdaniem oponentów Netanjahu chciałby co najwyżej utworzenia stref półautonomicznych, co w żaden sposób nie może zadowolić Palestyńczyków.

Opcji „ziemia za pokój” sprzeciwia się też najbardziej prawdopodobny koalicjant Likudu Awigdor Lieberman, szef Naszego Domu Izrael. Ten imigrant z Mołdawii lansuje zasadę „ziemia za ziemię”: Izrael miałby oddać swoje tereny zamieszkane przez ludność arabską Autonomii Palestyńskiej, w zamian za co włączyłby bezpośrednio do swego terytorium ziemie na Zachodnim Brzegu Jordanu zamieszkane przez osadników żydowskich. Sam Lieberman jest zresztą takim osadnikiem.

– Lieberman z powodzeniem gra w podwójną grę – mówi Icchak Klein. – Z jednej strony rozgłasza, że chce przenieść izraelskich Arabów z Galilei i Jerozolimy do państwa palestyńskiego. Ale z drugiej strony nie popiera utworzenia tego państwa! Opowiadał więc wyborcom zarówno z lewicy, jak i z prawicy to, co chcieli usłyszeć. I odniósł sukces.

Żadna z partii nie odważyła się powiedzieć otwarcie, że byłaby gotowa zrezygnować z Jerozolimy. Liwni zapowiedziała jednak, że kwestia tego miasta, w którym obie strony widzą swoją przyszłą stolicę, będzie przedmiotem negocjacji z Pa-lestyńczykami. W Izraelu uważa się, że Liwni byłaby skłonna odstąpić fragmenty wschodniej części Jerozolimy. Netanjahu grzmiał w czasie kampanii, że lewica i liberałowie chcą oddać Arabom święte miasto. Tymczasem uznawany za skrajnego nacjonalistę Lieberman jest gotów zrezygnować z zamieszkanej przez ludność arabską części Jerozolimy w ramach swojego planu „ziemia za ziemię”.

Wobec tylu koncepcji nie wyklucza się nawet najdziwniejszych rozwiązań koalicyjnych. Izraelczycy mówią m.in. o „rządzie Barbie” – od zestawienia Barak-Bibi. Prawicowy Netanjahu i lewicowy Barak mieliby wspólnie zagrać na nosie centro-liberalnej Kadimie. Obu politykom ta założona w 2005 r. formacja nieraz psuła szyki.

[ramka][srodtytul]Powiedzieli dla „Rz”[/srodtytul]

[b]Lily Galili, publicystka dziennika „Haarec”[/b]

Dla Izraelczyków to bardzo ważne wybory. Rząd Ehuda Olmerta powstał bowiem niejako przypadkowo. Rządzić miał przecież Ariel Szaron, a nie Olmert. Teraz znów mogliśmy wybierać. Cipi Liwni i Beniamin Netanjahu otrzymali niemal równą ilość głosów; oboje będą mieli podstawy, by przekonywać, że to ich wskazał naród. To szczególnie ważne dla przywódcy takiego kraju jak Izrael, który żeby przeprowadzić jakiekolwiek zmiany, musi się cieszyć dużym zaufaniem. W tych wyborach frekwencja była wyższa niż w poprzednich. Więcej ludzi poszło do urn, zwłaszcza w centrum kraju, na czym skorzystała kierowana przez Cipi Liwni Kadima. Na wysokiej frekwencji wśród ludzi młodych oraz imigrantów z Rosji zyskał zaś Lieberman, który stanie się języczkiem u wagi.

W ostatnich dniach na prowadzenie wysunęła się Cipi Liwni, bo „Bibi“ (Netanjahu – red.) bardzo źle prowadził kampanię przedwyborczą. Nie wiadomo jednak, czy Liwni, nawet z jej obecną przewagą, zdoła stworzyć rząd. Niezależnie od tego, kto będzie nowym premierem, nie liczyłabym na szybkie zmiany w polityce wewnętrznej czy zagranicznej. W Izraelu zarówno rządy prawicowe, jak i lewicowe musiały bowiem dostosować swoje polityczne postulaty do sytuacji w regionie i na arenie międzynarodowej.

[i]—not. jap[/i]

[b]Joram Peri, politolog, Uniwersytet w Tel Awiwie[/b]

To bardzo ważne wybory, bo obecne status quo nie może trwać długo. Czas na zmiany. Albo w kierunku rozwiązania konfliktu na Bliskim Wschodzie, albo jego eskalacji. Nie wierzę, by sprawa palestyńska posunęła się naprzód, jeśli Netanjahu miałby wpływ na skład gabinetu. Nawet gdyby wszedł w skład koalicji razem z Kadimą, co nie jest wykluczone, byłoby mu bardzo trudno negocjować z Palestyńczykami. Być może będzie dążył do negocjacji z Syrią. Wszystko jednak zależy od polityki USA. To podstawowe pytanie – jak bardzo Ameryka zaangażuje się na Bliskim Wschodzie. Myślę, że bardziej niż za czasów Busha. Prezydent Obama wysłał swojego wysłannika do Izraela tydzień po swojej inauguracji, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło.

W przeszłości Amerykanom zajmowało to miesiące.

Kadimie, która otrzymała większe poparcie, również trudno będzie stworzyć koalicję, bo nie może zaprosić do niej partii arabskich. Kogokolwiek zaprosi, prawicowy blok pozostanie bardzo silny i Netanjahu będzie mógł zablokować jej działania. To wszystko jest bardzo skomplikowane, nawet Izraelczycy już się pogubili. Co chwila jakiś polityk zmienia partię. Na przykład syn Icchaka Rabina (lewicowego premiera zabitego w 1995 r. przez nacjonalistę – red.) zaczął popierać Netanjahu. To tak, jakby nocą zobaczyć słońce. Dlatego spadło zaufanie do polityków.

[i]—not. k.z.[/i][/ramka]

[ramka][srodtytul]Sylwetki[/srodtytul]

[b]Cipi Liwni, liderka Kadimy, szefowa dyplomacji[/b]

50-letniej prawniczce i dawnej agentce Mossadu w ciągu zaledwie dziesięciu lat udało się z politycznego marginesu wspiąć na sam szczyt politycznej hierarchii. Liwni ma nadzieję, że zostanie drugą w historii Izraela kobietą premierem. Uważana za drugą Goldę Meir (rządziła w latach 1969 – 1974, Dawid Ben Gurion nazwał ją jedynym prawdziwym mężczyzną w rządzie). Ona sama nie lubi tego porównania. – Nie jestem drugą Goldą Meir. Jestem pierwszą Cipi Liwni i będę w najbliższym czasie rządzić Izraelem – przekonuje. Ma wyjątkowo tajemniczy życiorys. Jak pisał „Times”, w latach 80. brała udział w likwidacji palestyńskich terrorystów. Od 1996 roku, gdy pierwszy raz weszła do Knesetu, piastowała wiele stanowisk ministerialnych. Zajmowała się rolnictwem, sprawiedliwością i budownictwem. Jest zwolenniczką utworzenia państwa palestyńskiego. Popiera też negocjacje z Syrią. [i]—jap, dpa, afp[/i]

[b]Benjamin Netanjahu, lider prawicowego Likudu[/b]

Jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków w historii Izraela. Według sondaży 59-letni „Bibi” – jak popularnie jest nazy- wany – miał największe szanse na objęcie funkcji szefa rządu. Sprawował ją już wcześniej, został w 1996 roku najmłodszym premierem w historii kraju. Wtedy porównywano go z Johnem Kennedym (głównie ze względu na wiek). Po trzech latach rządów jego Likud poniósł sromotną klęskę w wyborach parlamentarnych. Netanjahu musiał wtedy oddać stanowisko szefa partii Arielowi Szaronowi. Zdaniem krytyków Netanjahu jest niegodny zaufania, pozbawiony skrupułów i niekompetentny. Przez zwolenników postrzegany jednak jako inteligentny i sprawny polityk, który jest w stanie bronić interesów Izraela w świecie. Netanjahu konsekwentnie reprezentuje też twarde stanowisko wobec ewentualnych koncesji na rzecz Palestyńczyków. [i]—jap, dpa, afp[/i]

[b]Awigdor Lieberman, lider partii Nasz Dom Izrael[/b]

– Żydowski Le Pen – tak izraelska lewica nazywa przewodniczącego skrajnie prawicowej partii Nasz Dom Izrael. Polityk, który urodził się w 1958 roku w Mołdawii, otwarcie nawołuje do deportacji izraelskich Arabów, którzy sympatyzują z Hamasem oraz do ustanowienia „testów na lojalność” dla pozostałych. Lieberman, który uchodzi za uporczywego i ambitnego polityka, to także nadzieja Żydów pochodzących z byłego Związku Radzieckiego, którzy stanowią większość członków jego partii i marzą o silnym przywódcy na wzór Władimira Putina. Podczas izraelskiej operacji wojskowej w Strefie Gazy Lieberman wzywał do urządzenia tam „drugiej Czeczenii” oraz nawoływał do zrzucenia bomby atomowej na palestyńską enklawę na wzór Hiroszimy. Nie zdołał jednak w ten sposób odwrócić uwagi od zarzutów korupcyjnych, które na nim ciążą. Jest oskarżony o przyjmowanie łapówek oraz pranie brudnych pieniędzy. [i]—ryb, ap[/i]

[b]Ehud Barak, szef lewicowej Partii Pracy, minister obrony[/b]

Jeden z najbardziej zasłużonych żołnierzy w armii Izraela, który zdobył najwięcej odznaczeń w historii tego kraju. 66-letni polityk nie potrafi jednak przekuć swej wojskowej sławy na kapitał polityczny. Jest niski i gruby, lekko sepleni i sprawia wrażenie wyjątkowego sztywniaka. Do tego fatalnie wypada przed kamerami telewizyjnymi, a zdaniem krytyków jest próżny i arogancki. Jego doradcy polityczni próbowali przekuć jego wady w zalety. „Może nie jest modny, ale jest liderem” – przekonują. Ani to hasło, ani nawet udział Baraka w popularnym programie satyrycznym nie przysporzyły mu jednak wyborców. Mało kto wierzył więc wczoraj, że Ehud Barak po tych wyborach będzie miał szansę na objęcie stanowiska szefa rządu. A kierowana przez niego Partia Pracy – dawniej niemal automatycznie wchodząca w skład kolejnych koalicji rządzących – prawdopodobnie uzyska najmniej mandatów w historii. [i]—jap, dpa[/i][/ramka]

Oficjalna strona parlamentu Izraela: [link=http://]www.knesset.gov.il[/link]

Według sondaży przed lokalami wyborczymi Kadima kierowana przez Cipi Liwni zdobyła poparcie, które zapewni jej 29 – 30 miejsc w 120-osobowym Knesecie. Likud Benjamina Netanjahu będzie miał 27 – 28 mandatów, skrajnie prawicowy Nasz Dom Izrael 14 – 15 miejsc, a Partia Pracy – 13.

– Masa ludzi w ostatniej chwili przestraszyła się, że Netanjahu zostanie premierem – mówi Mark Heller, analityk z Uniwersytetu w Tel Awiwie. Likud przegrał rzutem na taśmę – do ostatniego dnia przed wyborami utrzymywał przewagę nad Kadimą. Całkiem prawdopodobne jednak, że to partia Netanjahu utworzy rząd, wchodząc w koalicję z Naszym Domem Izrael. Niezrozumiałe polityczne gry i niejasne często różnice pomiędzy partiami zniechęciły wielu Izraelczyków do pójścia do urn. – Ci zaś, którzy głosowali, często kierowali się emocjami. Nic dziwnego, że np. wielu wahało się, czy wesprzeć liberalną Kadimę czy skrajnie prawicowy Nasz Dom Izrael – mówi „Rz” Icchak Klein, analityk Israel Policy Centre w Jerozolimie. Izraelczycy zwracali uwagę głównie na to, co poszczególni politycy mówią o kwestii palestyńskiej. Liderzy obecnej centrolewicowej koalicji Cipi Liwni i Ehud Barak opowiadają się za utworzeniem państwa palestyńskiego. Według nich w obliczu szybkiego wzrostu arabskiej populacji jest to jedyny sposób na zachowanie żydowskiej tożsamości Izraela.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 797
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej