[b]Joe Biden rozpoczął misję, która zdaniem części komentatorów ma dodać otuchy zaniepokojonym sojusznikom USA. Czego się pan spodziewa po podróży wiceprezydenta do Polski, Rumunii i Czech? [/b]
Szczerze powiedziawszy: niewiele. Obawiam się nawet, czy nie powie on czegoś, co jeszcze pogorszy obecną sytuację. Wiceprezydent Biden jest bowiem znany z nierozważnych uwag na temat polityki zagranicznej. Gdy w lipcu poleciał do Gruzji – dwa tygodnie po wizycie Baracka Obamy w Rosji – ogłosił, że Stany Zjednoczone nie zamierzają zapewniać „fizycznych gwarancji bezpieczeństwa” dla tego kraju. Te słowa niektórzy zinterpretowali jako zielone światło dla Moskwy dla dalszej agresji na Gruzję. Podczas wizyty na Ukrainie Biden publicznie pouczał zaś przywódców tego kraju, tak jakby byli jakimiś uczniami. Tym razem wiceprezydent zdecydował się na wyjazd do tak zwanych krajów drugiej ligi, by pocieszyć je po zawarciu przez Baracka Obamę pewnych umów z Moskwą. Spodziewam się, że będzie pouczał gospodarzy, jak należy traktować Rosję, i podkreślał, iż tak zwany reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich nie zagraża interesom Europy Środkowo-Wschodniej.
[b]Dla części europejskich polityków i ekspertów zmiana projektu tarczy była gestem Obamy wobec Rosji, ale i sygnałem, że zbyt łatwo idzie on na ustępstwa wobec Kremla. Pan też tak uważa? [/b]
Rezygnacja z rozmieszczenia elementów tarczy w Polsce była formą zaliczki za rosyjską współpracę w sprawie Iranu. Dotychczas Moskwa nie dostarczyła zamówionego towaru. Może to oznaczać, że albo Biały Dom wie coś, czego my nie wiemy, albo że był to kiepski biznes, bo Rosja zainkasowała amerykańskie ustępstwa, ale nie zamierza wywiązać się z umowy. Za maksymalnie dwa miesiące będziemy znali odpowiedź na to pytanie.
[b]Biały Dom przekonuje, że takiej umowy nie było, a nowa tarcza będzie dużo lepsza i bardziej efektywna niż jej poprzednia wersja. Może rzeczywiście będzie ona dla nas lepsza? [/b]