Z jednej strony kamienie, pręty i płonące opony. Z drugiej pałki, gaz łzawiący i kule karabinowe. Do starć doszło w Teheranie i innych miastach Iranu, jak Kom (Qom), Esfahan, Nadżafabad, Kaszan, Sziraz, Babol. Zwolennicy opozycji wyszli na ulice z okazji szyickiego święta Aszura. Opłakiwali też duchowego przywódcę opozycji, 87-letniego ajatollaha Hosejna Alego Montazeriego. Zgodnie z szyicką tradycją w tydzień po jego śmierci zorganizowano uroczystości żałobne.
Procesje i zgromadzenia religijne szybko jednak zamieniły się w wiece polityczne, a słowa islamskich modlitw zastąpiły antyrządowe hasła. Natychmiast pojawiła się uzbrojona po zęby policja i służby bezpieczeństwa. Najbardziej krwawy przebieg zamieszki miały w Teheranie, gdzie policja otworzyła ogień do demonstrantów.
Świadkowie mówią o regularnej wojnie, jaka miała się rozgrywać na ulicach stolicy. Nad miastem przez cały dzień krążyły śmigłowce i unosiły się gęste kłęby czarnego dymu. Słychać było kanonadę i syreny karetek pogotowia. – Śmierć reżimowi Chameneiego! Nie spoczniemy, dopóki nie obalimy rządu! – skandowali demonstranci.
Opozycja twierdzi, że w protestach wzięły udział dziesiątki tysięcy Irańczyków. Władze początkowo twierdziły, że informacje są wyolbrzymione. Zapewniały też, że nikt nie zginął. Później jednak policja potwierdziła, że w Teheranie w „podejrzanych okolicznościach” zginęło pięć osób.
Dzisiaj rano irańska telewizja państwowa, powołując się na Najwyższą Radę Bezpieczeństwa Narodowego poinformowała, że starciach zabito nie pięć a osiem osób.