„Dla nas sprawa terytorialnej integralności i nienaruszalności granic jest rzeczą pryncypiów. Kropka” – stwierdził szef ukraińskiej dyplomacji Kostiantyn Hryszczenko w wywiadzie dla gazety „Kommiersant–Ukraina”. Była to odpowiedź na pytanie, czy Ukraina uzna niepodległość dwóch republik, które dążą do pełnego odłączenia się od Gruzji. Nie będzie też nowych baz rosyjskich na Ukrainie. „Konstytucja Ukrainy zakazuje tworzenia innych baz niż istniejąca baza Floty Czarnomorskiej” – dodał minister.
Hryszczenko ujawnił też, że Ukraina nie zamierza zmieniać swego statusu we Wspólnocie Niepodległych Państw. Jej członkostwo w WNP jest nieformalne. „Dla aktywizacji naszego uczestnictwa w WNP wystarczy obecny status” – powiedział minister. Podkreślił, że obecny rząd rezygnuje z podejścia poprzednich (np. eksprezydenta Wiktora Juszczenki), iż „w WNP nic dobrego nas nie spotka” – ale też jest zdania, że byłoby nierealne sądzić, iż „WNP rozwiąże wszystkie nasze problemy”.
[srodtytul]Ukraina jest ostrożna[/srodtytul]
Według ekspertów w Kijowie ekipa prezydenta Janukowycza bardzo ostrożnie podchodzi do sprawy Abchazji i Osetii Południowej, bo Ukraina sama ma problemy terytorialne. Kijów toczył spór z Rumunią o Wyspę Wężową na Morzu Czarnym, a na Krymie nie brak zwolenników przyłączenia półwyspu do Rosji.
– Cieszę się, że ktoś rozsądny zdołał wytłumaczyć Janukowyczowi, czym mogłoby zagrażać Ukrainie uznanie separatystycznych republik gruzińskich – mówi „Rz” kijowski politolog Ołeksandr Palij. Zdaniem Aliony Hetmanczuk, szefowej Instytutu Polityki Światowej w Kijowie, Ukraina nie miałaby żadnych korzyści z uznania Abchazji i Osetii Południowej. – A szkody byłyby znaczące. Izolacja na arenie międzynarodowej, zerwanie stosunków z Gruzją i współodpowiedzialność za exodus ponad 200 tysięcy Gruzinów z Abchazji w ostatnich latach – mówi „Rz” Hetmanczuk.