Do zamachu doszło rano w mieście Hamadan na zachodzie kraju. Prezydent miał tam wygłosić przemówienie na stadionie piłkarskim. Gdy kolumna limuzyn przedzierała się przez wiwatujący tłum, Mahmud Ahmadineżad wstał i wysunął się na zewnątrz przez szyberdach. Machał do ludzi, gdy stojący w pobliżu mężczyzna cisnął w jego stronę ładunek wybuchowy.
Ulicą wstrząsnęła potężna eksplozja, pojawiły się kłęby gęstego dymu, przerażony tłum w panice rozbiegł się na wszystkie strony. Ochroniarze prezydenta zareagowali błyskawicznie, zasłaniając go własnym ciałem. Ahmadineżada uratowało to, że zamachowiec nie trafił i bomba spadła w pewnej odległości od samochodu.
Informacja o zamachu natychmiast pojawiła się na irańskiej stronie internetowej [link=http://Khabaronline.ir]Khabaronline.ir[/link]. Portal poinformował, że dokonano „próby zabójstwa prezydenta za pomocą bomby”. Półoficjalna agencja informacyjna Fars sprecyzowała, że był to „granat domowej roboty”. Zamachowiec miał zostać ujęty na miejscu przez agentów służb specjalnych.
Po pewnym czasie władze w Teheranie zmieniły wersję. Poinformowały, że eksplozję spowodowały odpalone przez któregoś z przechodniów fajerwerki. Artykuł o zamachu został usunięty ze strony Khabaronline, a agencja Fars sprostowała poprzednią depeszę. Prezydent miał „spokojnie dotrzeć na stadion”, gdzie zgodnie z planem wygłosił przemówienie.– Oglądałem nagranie wideo z tego wydarzenia. Widziałem reakcje ochroniarzy i słyszałem huk eksplozji. Jeżeli to były fajerwerki, to była to naprawdę bardzo, bardzo głośna petarda, a Ahmadineżad ma bardzo lękliwych goryli – powiedział „Rz” amerykański ekspert ds. Iranu Patrick Clawson.
Kto więc chciał zabić prezydenta Iranu? Sam Mahmud Ahmadineżad na początku tygodnia ogłosił w Teheranie, że na jego życie szykowany jest zamach. Mieli go rzekomo planować „głupi syjoniści” z Izraela. – Wynajęli najemników, aby mnie zamordowali – powiedział podczas przemówienia prezydent.