- Nasz wspólny raport alternatywny: Socjalistów i Demokratów oraz Zielonych, przepadł - narzeka polska eurodeputowana Lidia Geringer de Oedenberg. - Prawica zaostrza przepisy, którym zamierza przykładnie karać płotki i straszyć pozostałych - twierdzi.
W dzisiejszej debacie forum Parlamentu Europejskiego zwyciężyła koncepcja francuskiej chadeckiej posłanki Marielle Gallo dotycząca przestrzegania prawa własności intelektualnej. Raport Gallo w restrykcyjny sposób podchodzi do zjawiska ściągania plików z Internetu, stawiając je na równi m.in. z produkcją podróbek leków czy części samochodowych. Jego przyjęcie to zgoda na kryminalizację zachowań tysięcy internautów, bo według raportu dzielnie się plikami w Internecie to "oczywiste naruszenie prawa autorskiego", które hamuje rozwój zgodnych z prawem usług. Autorzy chcą również szerszego stosowania "środków pozalegislacyjnych", by poprawić egzekwowanie prawa autorskiego.
- To zachęta do współpracy między właścicielami praw autorskich, np. koncernami, a dostawcami usług internetowych - uważa europosłanka. - Biorąc pod uwagę lobby związane z przemysłem rozrywkowym my, socjaldemokratyczni posłowie, obawiamy się, że może to polegać na zmuszaniu dostawców Internetu do większego kontrolowania użytkowników a nawet do blokowania Internetu.
Tzw. raport Gallo wywołał tak potężne kontrowersje, że głosowanie przekładano wielokrotnie. To pozwoliło m.in na przygotowanie projektów alternatywnych posłom z Grupy Socjalistów i Demokratów oraz deputowanym z grupy Liberałów. Podczas gdy ci pierwsi, powoływali się na niezależne raporty (OECD czy IPSOS, które zauważają neutralny lub wręcz pozytywny wpływ udzielania się plikami na tzw. sektory kreatywne) Liberałowie niespodziewanie przygotowali projekt zbliżony do raportu Gallo.
- Niemile nas zaskoczyli - informuje "Rz" Geringer de Oedenberg.