Jak twierdzą niemieckie media, propozycja ta znalazła się w projekcie nowej koncepcji strategicznej, którą Rasmussen przedstawił krajom członkowskim. Dokument ma być zatwierdzony na listopadowym szczycie NATO w Lizbonie.
Jest już pewne, że zagrożenie wojną cybernetyczną będzie w nim potraktowane poważnie. Członkowie sojuszu spierają się jednak o to, jak NATO powinno się bronić. Zdaniem portalu EU Observer Waszyngton chce, by sojusz miał możliwość przeprowadzenia wyprzedzającego ataku cybernetycznego. Zastępca sekretarza obrony USA William Lynn wezwał w połowie września do stworzenia wspólnego systemu obrony informatycznej na wzór tarczy antyrakietowej.
– Zastosowanie artykułu 5 byłoby sporym wyzwaniem, bo w przypadku ataku komputerowego niezwykle trudno ustalić sprawcę. Wirus nie ma barw narodowych. Poza tym nie wiadomo, jak NATO miałoby udzielić proporcjonalnej odpowiedzi na atak. Chociaż straty można przeliczyć na dolary, to jednak jest to coś innego niż atak bronią konwencjonalną – mówi „Rz” Derek Reveron z US Naval War College. Za nierealne uznaje też stworzenie cybernetycznej tarczy.
– W przestrzeni komputerowej nie ma granic, których można bronić – tłumaczy.
Podobnego zdania jest brytyjski ekspert Rod Thornton, wykładowca NATO Defense College w Rzymie. – Wszystkie te propozycje to prawdziwe pole minowe. Ale sojusz musi poważnie podejść do sprawy, bo system informatyczny to jego pięta achillesowa – mówi.