Mieszkańcy Seulu przywykli do prowokacji Północy

Od ostrzelania wyspy Yeonpyeong minęło kilka dni. Mieszkańcy Korei Południowej sprawiają wrażenie, jakby się nie bali Korei Północnej

Aktualizacja: 29.11.2010 05:23 Publikacja: 29.11.2010 02:53

Seul. Na sobotniej demonstracji przeciw prowokacjom Północy zapłonął portret Kim Dzong Ila

Seul. Na sobotniej demonstracji przeciw prowokacjom Północy zapłonął portret Kim Dzong Ila

Foto: AP

Red

W ostatni wtorek północnokoreańska artyleria ostrzelała należącą do Korei Południowej wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym. Według ekspertów międzynarodowych oba państwa szykują się do konfrontacji. Nie wpływa to nadmiernie na życie Koreańczyków z Południa.

W Seulu, który znajduje się w zasięgu północnokoreańskich rakiet, nastał kolejny późnojesienny poranek. W powietrzu unosi się mgła, ludzie czekający na autobus, szczękając z zimna, sączą przez słomki kawę z papierowych kubków i starają się nie zasnąć. Na ulicy jest coraz więcej samochodów i skuterów, a szkolna młodzież ubrana w jednakowe mundurki zmierza na zajęcia.

– We wtorek byłam na wycieczce poza miastem i o niczym nie wiedziałam. Ale gdybym wiedziała, to nic by nie zmieniło. Dla nas to normalna sytuacja – mówi Jungmin Han, asystentka na Seulskim Uniwersytecie Narodowym.

Mężczyźni reagują podobnie. – Korea Północna nas zaczepia, kiedy czegoś chce lub jak u nich coś się dzieje – twierdzi Chu Won, który trzy miesiące temu zakończył obowiązkową służbę wojskową. – Większość z nas odbywa ją w strefie zdemilitaryzowanej, tam czujemy napięcie, ale potem życie płynie normalnie. Myślę, że po prostu się do tego przyzwyczailiśmy – dodaje.

Dae Won Koo, makler w jednym z banków na Gangnam, koreańskim Wall Street: – Robię swoje, do tej pory się nie przejmowałem, teraz też nie zamierzam. Giełda trochę cierpi, ale w takiej sytuacji to nic nadzwyczajnego.

Innego zdania jest Yomni Han, producentka w satelitarnym kanale Arirang. – Nie sądzę, żeby coś z tego wynikło, ale nie jest normalnie. Boję się trochę. Już kolejny raz w tym roku coś się dzieje po raz drugi zginęli ludzie – mówi wzburzonym głosem. Jej asystentka potwierdza te obawy. Twierdzi, że nie wiadomo, co tym razem się stanie, ponieważ na Północy trwa zmiana dyktatora i może zaplanowano tam coś niespodziewanego.

W każdym kiosku i w każdej kawiarni właściciel ma telewizor nastawiony na państwową stację KBS z najnowszymi wiadomościami i komentarzami dotyczącymi konfliktu. Na ekranie mimo upływu kilku dni nadal widać dymiące domy z wyspy Yeongpyeong.

Profesor Hyoung-wook Jeong z uniwersytetu Ajou tak wyjaśnia spokój społeczeństwa:

– Przez kilkadziesiąt lat napięcia na Półwyspie ludzie zdążyli się przyzwyczaić do powtarzających się incydentów. Od dawna uważają, że Kim Dzong Il jedynie szantażuje Seul, gdy coś chce uzyskać. W takiej sytuacji łatwo o pasywną postawę, gdyż nawet groźba wojny może się stać czymś codziennym i banalnie zwyczajnym.

Zwykli mieszkańcy się nie przejmują, inaczej z politykami. Mong-joon Chung, wiceszef FIFA i kandydat na prezydenta Korei Południowej, domaga się ewakuacji rodaków pracujących na terenie Korei Północnej w Kompleksie Przemysłowym Keosong i w ośrodkach turystycznych w Górach Diamentowych.

W odpowiedzi na ostrzał wyspy Yeonpyeong Korea Południowa zorganizowała razem z USA największe w swojej historii manewry morskie na Morzu Żółtym mające na celu odstraszenie reżimu Kim Dzong Ila. – Pomimo nieustających prowokacji ze strony Północy w ciągu kilkudziesięciu lat od zakończenia wojny koreańskiej Korea Południowa była cierpliwa. Nasza cierpliwość się skończyła i oświadczam, że na każdy następny atak zareagujemy bardzo ostro – zapowiedział prezydent Myung-bak Lee, domagając się od Chin bardziej zdecydowanej postawy wobec Pjongjangu (Phenianu).

Z wypowiedzi młodych ludzi w Seulu wynika, że coraz mniej wierzą, że kiedykolwiek dojdzie do zjednoczenia Korei. – Nas to niewiele obchodzi, oczywiście Korea Północna nieustannie wprowadza niepokój i byłoby lepiej, gdyby doszło do zmian, ale nie wierzymy w zjednoczenie – mówi Youna Hwang, młoda prawniczka. – Nie wierzymy, a także nie chcemy. Przyłączenie zacofanego kraju z Północy za dużo by kosztowało naszą gospodarkę.

[i]Autorka, studentka stosunków międzynarodowych w SWPS, jest na stypendium w Suwon pod Seulem[/i]

W ostatni wtorek północnokoreańska artyleria ostrzelała należącą do Korei Południowej wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym. Według ekspertów międzynarodowych oba państwa szykują się do konfrontacji. Nie wpływa to nadmiernie na życie Koreańczyków z Południa.

W Seulu, który znajduje się w zasięgu północnokoreańskich rakiet, nastał kolejny późnojesienny poranek. W powietrzu unosi się mgła, ludzie czekający na autobus, szczękając z zimna, sączą przez słomki kawę z papierowych kubków i starają się nie zasnąć. Na ulicy jest coraz więcej samochodów i skuterów, a szkolna młodzież ubrana w jednakowe mundurki zmierza na zajęcia.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1057
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1056
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1055
Materiał Partnera
Trzeba wykorzystać potencjał Europy Środkowej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1053
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego