Jak powiedział minister spraw zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn, przyjęte we wtorek prawo „stanowi pogwałcenie ducha i litery traktatów Unii Europejskiej”. – Każe to postawić pytanie, czy taki kraj jest godzien przewodniczyć UE – mówił. Węgry mają przejąć rotacyjne przewodnictwo w Unii 1 stycznia. Tego samego dnia wejdą w życie przepisy ustawy medialnej. Asselborn wezwał KE do jak najszybszej interwencji w tej sprawie.
Jak doniósł brytyjski „The Times”, Komisja Europejska analizuje już ustawę.
– Sprawdzimy, czy Węgry nie naruszają zasad UE w kwestii wolności prasy. Jeśli tak jest, Budapeszt będzie miał poważne problemy – powiedział Martin Schultz, lider socjalistów, drugiej pod względem wielkości frakcji Parlamentu Europejskiego. W obronie swobody węgierskich mediów wystąpiła też europejska prasa. „Wolność, którą Węgry wywalczyły przed dwiema dekadami dla siebie i innych, teraz zanika” – napisał niemiecki „Die Welt”.
Przyjmując ustawę medialną, zdominowany przez prawicowy Fidesz węgierski parlament nadał bardzo szerokie uprawnienia Radzie Mediów, której pięcioro członków to osoby związane z rządzącym ugrupowaniem. Rada będzie mogła m.in. karać wysokimi mandatami telewizje i gazety za publikacje materiałów, które „nie są politycznie zrównoważone” lub „naruszają ludzką godność”.
Główne ugrupowanie opozycji, Węgierska Partia Socjalistyczna, zaapelowało do prezydenta Pala Schmitta, by zamiast podpisywać ustawę, odesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego. Z kręgów Fideszu dochodzą tymczasem głosy świadczące o tym, że partia premiera Viktora Orbana przejęła się falą krytyki pod swoim adresem.