Bohaterem ponurej historii, która zbulwersowała w tym tygodniu Hiszpanów, jest 41-letni mieszkaniec Andaluzji. Za maltretowanie bliskich i groźby karalne sąd w Maladze skazał go w lipcu zeszłego roku na dwa lata więzienia, pozbawił prawa do posiadania broni i zakazał mu zbliżania się przez 16 miesięcy do partnerki. Już w listopadzie odzyskał jednak wolność, bo zgodził się uczęszczać na kurs poświęcony równości płci. Resztę wyroku zawieszono mu na dwa lata.
We wtorek rano, uzbrojony w siekierę i maczetę, czyhał na swoją partnerkę w okolicach domu w El Palo na przedmieściach Malagi, do którego wprowadziła się zaledwie miesiąc temu. 37-letnia Susana Maria Galeote właśnie wracała tam po odprowadzeniu ich pięcioletniej córeczki do szkoły i zrobieniu zakupów. Zginęła na miejscu. Napastnik zadał jej kilka ciosów siekierą i podciął gardło. Próbował uciec, ale zatrzymało go dwóch przechodniów.
[wyimek]Zabójca wyszedł z więzienia, bo zgodził się poddać resocjalizacji[/wyimek]
Sąsiedzi ofiary zeznali później, że morderca od paru dni kręcił się w pobliżu domu. Susana Maria Galeote najwyraźniej nie czuła się bezpieczna, bo jakiś czas temu wystąpiła o telepomoc. Gdyby ją otrzymała, wystarczyłoby wcisnąć guzik alarmowy, by sprowadzić policję. Uznano jednak, że w jej przypadku zagrożenie jest niewielkie.
– Coś zawiodło – przyznał po zabójstwie wicepremier i szef hiszpańskiego MSW Alfredo Pérez Rubalcaba. – To nie jest dobry rok – przyznał.