Wielka Brytania otworzy nowe placówki w regionalnych mocarstwach, z którymi świat coraz bardziej się liczy. Utrzyma silne więzi transatlantyckie i do niezbędnego minimum zmniejszy obecność w Europie. Taka reorganizacja brytyjskiej służby dyplomatycznej ma ją „dostosować do wyzwań XXI wieku". Szef brytyjskiego MSZ William Hague zapowiedział wysłanie 50 dodatkowych dyplomatów do Chin i 30 do Indii. Znacząco zwiększona zostanie obsada placówek w Turcji, Brazylii, Meksyku i Indonezji, a także w 20 innych krajach.
– Tylko poprzez handel możemy zwiększyć nasz dobrobyt i zabezpieczyć wzrost gospodarczy, a placówki dyplomatyczne odgrywają kluczową rolę w popieraniu brytyjskiego biznesu – tłumaczył Hague w Izbie Gmin.
Przez 13 lat rządów Partii Pracy liczba brytyjskich placówek na świecie zmniejszyła się o 30. Z 17 krajów wycofano się całkowicie. Konserwatyści chcą skończyć z taką polityką.
– Po raz pierwszy od kilku dekad zasięg brytyjskiej dyplomacji się zwiększy, a nie zredukuje – zapewnia szef MSZ. Odtworzone mają być placówki w Salwadorze i Madagaskarze.
Powstanie ambasada w Kirgizji, a także w Sudanie Południowym, nowym kraju na mapie świata. Gdy pozwoli na to sytuacja, otwarta zostanie również placówka w Somalii. Priorytetem brytyjskiej dyplomacji będzie utrzymanie silnej obecności w ONZ i NATO. Londyn zamierza walczyć o wpływ na dyplomację UE, ale zbyt wiele się po niej nie spodziewa.